Press "Enter" to skip to content

Zapomniany witraż z historią w tle

Spread the love

Na co dzień niewiele osób zwraca na niego uwagę. Bo też od strony ulicy Franciszkańskiej nie jest specjalnie widoczny. Komu też w pośpiechu dnia codziennego przyszłoby do głowy zadzierać ją do góry, aby spojrzeć na II piętro budynku przy ulicy Franciszkańskiej 7. Dopiero, gdy ma się szczęście wejść do środka auli dawnego Gimnazjum Ewangelickiego w Świdnicy i to najlepiej do południa, kiedy słońce oświetla wielkie okno, dopiero wtedy można dostrzec piękno ponad 100-letniego witraża, który niedługo poddany zostanie zabiegom konserwatorskim.

Z zewnątrz witraż umieszczony na drugiej kondygnacji budynku dawnego gimnazjum nie wygląda zbyt atrakcyjnie

Owa konserwacja będzie związana z planowaną dużą inwestycją w postaci remontu elewacji budynku przy Franciszkańskiej 7. Został on wybudowany w stylu neogotyckim w latach 1852-1854, na miejscu rozebranego, a powstałego jeszcze w średniowieczu klasztoru franciszkanów, prawdopodobnie najstarszej murowanej budowli sakralnej w mieście [o jego historii pisaliśmy tutaj: Historia klasztoru franciszkanów (cz. 1), Historia klasztoru franciszkanów (cz. 2) i Historia klasztoru franciszkanów (cz. 3), Historia klasztoru franciszkanów (cz. 4), Klasztor franciszkanów (cz.5): rekonstrukcja]. Budynek od początku był zaplanowany jako siedziba Gimnazjum Ewangelickiego i w takim charakterze przetrwał do maja 1945 roku. Po wojnie pierwszą siedzibę znalazł w nim Sąd Okręgowy w Świdnicy, w którym zresztą odbyła się pierwsza po wojnie rozprawa sądowa. Sądzono wówczas Niemca oskarżonego o obrazę godności narodowej Polaka. Po przeniesieniu siedziby sądu do budynku przy obecnym placu Grunwaldzkim, przy Franciszkańskiej otwarta została Szkoła Podstawowa nr 10, która funkcjonowała do 2011 roku. Następnie siedzibę znalazła tu na krótko szkoła wyższa, a obecnie budynek użytkuje Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej.

Sygnatura autora na witrażu: Glasmalerei, Ferd. Müller, Quedlinburg 1908 (Foto: Bogdan Czesak)

Zajmijmy się jednak historią naszego witraża. Baczny obserwator dostrzeże, że w jego prawym dolnym rogu witraża się sygnatura autora dzieła, a raczej warsztatu z jakiego witraż pochodził. Była nią jedna z najsłynniejszych w Europie wytwórnia witraży, założona Quedlinsburgu (miasto w Niemczech w kraju związkowy Saksonia-Anhalt) przez Ferdynanda Müllera. Witraże z jego wytwórni zdobią do dziś wiele obiektów sakralnych i świeckich nie tylko w Europie, ale także na świecie! Dzieła fabryki odnajdziemy w między innymi w Ameryce Południowej i Północnej a także w tak egzotycznych krajach, jak Republika Południowej Afryki, Palestyna, Indie, Jordania czy Indonezja. Najbliżej Świdnicy witraże z pracowni Müllera można podziwiać chociażby we wrocławskiej katedrze. Dość powiedzieć, że wytwórnia w Quedlinsburgu była i jest do tej pory, jedną z najsławniejszych i najbardziej cenionych wytwórców witraży.

Jak przy większości tego typu obiektów jego piękno możemy docenić dopiero przy odpowiednim świetle (Foto: Bogdan Czesak)

Założyciel zakładu – Ferdinand Müller urodził się 17 września 1848 roku w Quedlinsburgu. Po ukończeniu szkoły męskiej w 1860 roku odbył trzyletnią praktykę jako szklarz. Po jej ukończeniu, już jako czeladnik wyruszył w wielką podróż po Szwajcarii, Włoszech i południowych Niemczech, gdzie doskonalił swoje umiejętności i nabierał doświadczenia. Podczas tej podróży miał okazję zetknąć się z najwybitniejszymi dziełami znanych, europejskich witrażystów. W 1876 roku Müller postanowił założyć własną firmę w rodzinnym mieście. Początkowo była to jedynie huta szkła artystycznego oraz artystyczna oprawa obrazów. W 1880 roku oferta wytwórni zwiększyła się o malowanie obrazów na szkle i wykonywanie witraży z kolorowego szkła. Takie powiększenie asortymentu było możliwe zapewne dzięki doinwestowaniu firmy. 28 listopada 1880 roku Müller poślubił Marię Johannę z domu Hermann (1847-1922). Z tego związku urodziło się pięcioro dzieci – trzech synów i dwie córki.

Wobec wzrastającej w ogromnym tempie liczby zamówień, w 1900 roku Müller przeniósł swoją wytwórnię do nowo wzniesionych budynków. O popularności jego zakładu na europejskim i światowym rynku witraży niech świadczy fakt, że do 1902 roku w jego zakładzie wykonano witraże do 221 kościołów. W tym okresie zatrudniał on ponad 70 osób w swojej fabryczce. Obok rzemieślników – stolarzy, ołowiarzy, ślusarzy czy szklarzy byli to między innymi absolwenci wyższych uczelni w tym architekci, malarze, graficy, kreślarze. W skład jego wytwórni wchodziły huta szkła artystycznego, szlifiernia szkła, stolarnia i warsztat obróbki metali. W magazynach znajdowały się zapasy 1000 różnego typów i kolorów i szkieł. Do fabryki doprowadzona była osobna bocznica kolejowa. Müller zgromadził też ogromną bibliotekę, w której znajdowała się nie tylko literatura fachowa, ale też uwzględniająca specyfikę poszczególnych krajów i regionów na świecie w odniesieniu do ich historii, zabytków, religii, tradycji itp. Czerpał z nich niezbędną wiedzę, którą wykorzystywał przy projektowaniu kolejnych witraży.

Reklama firmy Ferdinanda Müllera z początku XX wieku

Ferdinand Müller zmarł w 1916 roku. Po jego śmierci firmę przejęli synowie Erwin i Walter. Ten ostatni w 1965 roku sprzedał udziały w firmie, która do 1990 roku była filią Wyższej Szkoły Burg Giebichenstein w Halle. Od 2000 roku fabryką zarządza Grupa Właścicielska Gernröder Weg, którą tworzą potomkowie Ferdinanda Müllera.

Witraż w budynku dawnego gimnazjum ewangelickiego ma kształt zaokrąglonego prostokąta, z wyraźnie oddzielonymi dwoma częściami. Dolna część nie jest barwiona i ma za zadanie przepuszczać więcej światła (doświetlać wnętrze) niż pozostałe jego części. Górna część to pejzaż z dużym zamku do omówienia którego przejdziemy poniżej. Całość ujęta jest po bokach i od góry w kolumny, liście dębowe, wieniec laurowy z herbem miasta i spływające w dół do kolumn girlandy. Witraż wykonany został metodą tradycyjną, a więc z wyciętych kawałków szkła w tym barwionego strukturalnie i powłokowo. Te ostatnie, aby mogły zachować trwałość, były wypalane w piecu i dopiero wtedy łączone za ołowianych dwuteowników.

Zdjęcie załogi firmy Ferdinanda Müllera w 1908 roku, roku w którym powstał świdnicki witraż (Domena Publiczna)

Stan zachowania witraża, mimo że od jego wykonania minęło już 116 lat, jest stosunkowo dobry. W swoim programie jego konserwacji dołączonym do dokumentacji technicznej remontu elewacji budynku i udostępnionej w ramach ogłoszenia o przetargu na wykonanie prac remontowych, konserwatorka dzieł sztuki dr Edyta Bernardy z Krakowa pisze m.in.:

(…) Kwatery wydają są stabilnie osadzone w ramie konstrukcyjnej, jednak brak oszklenia zewnętrznego z czasem przyczyni się do szybszego niszczenia witrażu. (…) Szkła składające się na witraż są w dobrym stanie, nie zauważono postępującej korozji szkieł. Widoczne natomiast są pęknięcia szkieł: nieliczne nowe i liczniejsze naprawione podczas ingerencji naprawczej w witraż – połączone za pomocą cienkich profili ołowianych. Warstwa malarska wykonana na wewnętrznych powierzchniach szkieł jest generalnie w dobrym stanie. Miejscowo dostrzegalne są przetarcia i wykruszenia malatury, szczególnie tej w kolorze czarnym.

Istotnym problemem rzutującym na stan zachowania witraża jest oddziaływanie wód opadowych, które mogłyby powodować degradację powierzchni szkieł i wykruszanie się kitów mocujących szkła do ołowianych ramek. Dlatego po zakończeniu prac konserwatorskich związanych z naprawą popękanych szkieł i uzupełnieniem kitów oraz odnowieniem powierzchniowej malatury, planuje się także zabezpieczenie witraża od strony zewnętrznej, poprzez montaż szkła osłonowego.

Pejzaż z witraża z widokiem zamku w Warftburgu i oryginalne zdjęcie z początku wieku. Porównanie pokazuje jak dokładne było odwzorowanie warowni na świdnickim witrażu (Foto: Bogdan Czesak/Domena publiczna)

Jeżeli chodzi o program ideowy uwidoczniony na witrażu wrócić musimy do kwestii zamku, którego widok umieszczono w górnej części zabytku. Nie przedstawia on ani Świdnicy, ani żadnego ze śląskich zamków, co skłaniało czasem do stwierdzeń, że jest to wymyślony pejzaż. Jest to pogląd całkowicie fałszywy już chociażby z racji tego, że witraże z pracowni Müllera – te przedstawiające pejzaże z konkretnymi budowlami – zawsze miały odniesienie do konkretnych obiektów. Przykładem mogą być chociażby zabytkowe witraże z pracowni Müllera, eksponowane obecnie w Muzeum Mikołaja Kopernika we Fromborku.

Witraże z muzeum we Fromborku (Źródło: Screen ze strony internetowej muzeum)

Każdy z nich przedstawia m.in. panoramę konkretnej miejscowości. Nie inaczej rzecz ma się z witrażem świdnickim. Zamek wyobrażony na nim zidentyfikował historyk Sobiesław Nowotny.

 – Bardzo istotna jest data wykonania witraża, która jest na nim uwidoczniona, czyli 1908 rok. Znajduje się ona w dwóch miejscach. W sygnaturze wskazującej autora oraz na dole, na środku witraża, gdzie możemy zauważyć napis 1708-1908 oraz nieco powyżej datę dzienną i miesięczną 26 I. Wskazują one jednoznacznie powód zamówienia witraża.

Data na witrażu 1708-1908/26. I. (Foto: Bogdan Czesak)

Został on wykonany z okazji 200-lecia gimnazjum ewangelickiego w Świdnicy, które na początku XVIII wieku ulokowano w jednym z budynków na placu Pokoju. To właśnie na ten jubileusz, bardzo zresztą uroczyście obchodzony w mieście, postanowiono ozdobić witrażem jedno z okien auli gimnazjum. Ze świętem ewangelickiej szkoły, które było ważne dla całej ewangelickiej, przeważającej wówczas, społeczności miasta, związana była także symbolika pejzażu, który przedstawia zamek w Wartburgu. To warownia znajdująca się w pobliżu miasta Eisenach w Turyngii w Niemczech, od 1999 roku będąca na liście zabytków UNESCO. Zbudowana została w 1067 roku przez hrabiego Ludwiga Skoczka, protoplastę landgrafów Turyngii z rodu Ludolfingów. Zamek przeszedł jednak do historii z zupełnie innego powodu, stając się zresztą jednym z narodowych symboli protestantyzmu na terenie Niemiec. Kiedy w 1521 roku cesarz Karol V ogłosił edykt uznający twórcę protestantyzmu – Marcina Lutra za heretyka i w konsekwencji dającą każdemu prawo na bezkarne zabicie go, uratował go Książę saski i elektor Rzeszy Friedrich III Wettyn. Najpierw upozorował napad na Lutra i ogłosił jego śmierć, a następnie w przebraniu, jako rycerza Jerzego ukrył właśnie na zamku w Wartburgu. Luter spędził w nim w sumie 10 miesięcy. Podczas tego odosobnienia studiował grekę i łacinę oraz zajmował się tłumaczeniami, m.in. Nowego Testamentu z greki na język niemiecki.

Ciekawostką związaną z tym okresem życia Lutra jest legenda, jakoby w jego pracy przeszkadzał mu diabeł, w którego Luter rzucił kałamarzem, rozbijając go o ścianę. Powstała na niej wielka plama atramentu. Goście, którzy w kolejnych wiekach odwiedzali zamek i pokój w którym pracował Luter, obskubywali ścianę, biorąc kawałki tynku na pamiątkę.

Pokój Marcina Lutra na zamku Wartburg z widoczną po prawej stronie odrapaną z tynku ścianą (Domena Publiczna)

Kilkukrotnie kładziono nowy tynk na ścianę, jednak zamkowi goście byli niezmordowani w jej obskubywaniu. Taka zresztą pozostała do dziś, chociaż do wnętrza pokoju nie ma już wstępu i można go oglądać tylko z zewnątrz. Zważywszy na tak ścisły związek zamku w Wartburgu z postacią Lutra i protestantyzmem w ogóle, zrozumiałym się staje, że właśnie pejzaż tego zamku umieścił na witrażu Müller, zapewne za zgodą władz świdnickiego gimnazjum – mówi Sobiesław Nowotny.

O historii i pochodzeniu zapomnianego witraża z ulicy Franciszkańskiej warto pamiętać, kiedy będziemy mieli okazję podziwiać chyba trochę zapomniane dzieło dawnej sztuki witrażowej.

Andrzej Dobkiewicz (Fundacja IDEA)

9 LIKES

One Comment

  1. Piotr Piotr 20 sierpnia 2024

    Jestem jednym z tych, którzy zadzierają głowę na widok witraży. Dziękuję za wyjaśnienie intrygującego mnie przedstawienia zamku.
    Amatorsko wykonuję witraże i pokusiłem się o skopiowanie świdnickiego herbu z tego witraża. Jest do obejrzenia w wieży ratuszowej do końca wakacji.
    Piotr Brzezicki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Mission News Theme by Compete Themes.