Press "Enter" to skip to content

Dokładnie 530 lat temu w Pankowie próbowano dokonać zabójstwa…

Spread the love

Każdemu, kto kiedykolwiek odwiedzał pięknie położoną miejscowość Panków (gmina Świdnica), nie uszła zapewne uwadze kamienna kapliczka, która stoi tuż przy moście wiodącym do zrujnowanego pałacu.

Na pierwszy rzut oka rozpoznać można, że pochodzi ona z czasów średniowiecza i należy do „starożytnych” obiektów na terenie naszego powiatu. Mało kto zdaje sobie jednak sprawę z tego, że jej powstanie wiąże się z dokonaną tu zbrodnią i że wystawiona została w wyniku ugody pojednawczej, jaka zawarta została pomiędzy mordercą, a członkami rodziny zamordowanego.

Jako pierwszy, w okresie powojennym, obiekt ten opisał Andrzej Scheer, w swojej pracy Śląskie krzyże pokutne, cz. II województwo wałbrzyskie, który stwierdzał dość lakonicznie:

(…)  kapliczka pokutna wolnostojąca pod drzewem pomiędzy zniszczoną fosą przy pałacyku, a mostem na Bystrzycy. Datowana na 20. III. 1494 r. 170 x 39 x 34 głębokość 31 cm, piaskowiec.

Kapliczka w Pankowie, jeden z najcenniejszych tego typu obiektów na Dolnym Śląsku

Podał on co prawda, zapewne w oparciu o dawną niemiecką literaturę tematu datę powstania tego obiektu, a raczej zawarcia ugody pojednawczej, na podstawie której kapliczka ta miała zostać wzniesiona lecz nieprecyzyjnie. Okazuje się bowiem, że treść ugody pojednawczej zachowała się w odpisie w księdze miejskiej Świdnicy, zachowanej w Archiwum Państwowym we Wrocławiu. Dzięki temu ustalić można zarówno jej dokładną datę, jak również okoliczności dokonanej tu zbrodni (sic!).

Dokument ten spisano w poniedziałek po niedzieli Judica 1494 r., a zatem 17 marca wspomnianego 1494 r. W treści dokumentu nie ma żadnej wzmianki, że kapliczka ta wystawiona miałaby zostać w przeciągu trzech dni od spisania ugody, zatem data 20 marca 1494 r. jest zupełnie nieprawidłowa i całkowicie niewiarygodna. Kiedy wystawiono samą kapliczkę, nie wiadomo. Z pewnością powstać musiała w bliżej nieokreślonym czasie po dacie spisania ugody. Na pewno dojść do tego musiało przynajmniej kilka miesięcy po tym fakcie – winny popełnienia zbrodni musiał mieć przecież czas na zlecenie wykonania tego obiektu przez kamieniarza, umieszczenia go w miejscu, o którym wspomina ugoda itd. Podkreślić zatem należy, że daty 17 marca 1494 r., a zatem daty spisania umowy pojednawczej, nie należy traktować jako momentu jego powstania, lecz jako datę inicjującą i implikującą jego późniejsze powstanie.

Najbardziej interesująca jest treść samej ugody pojednawczej, jaką zawarto przed obliczem rady miejskiej i warunki, na jakie zgodził się winny morderstwa względem rodziny poszkodowanego. Mordercą był w tym wypadku Lenhard Schnorbeyn, który prawdopodobnie był szlachcicem i należał do rodu znanego w późniejszym czasie jako Hofschnorbein, czy też Hoffschnorbeyn. Drugą stronę procesową stanowili członkowie rodziny zmarłego, mianowicie Agnes Hygman, wdowa po nim, reprezentowana przed radą przez Michela Wentzla, swego „naturalnego” ojca i Hans Hygman, ojciec poszkodowanego, a zatem teść wspomnianej Agnes.

Przyjąć należy, że byli oni mieszczanami świdnickimi, skoro ich sprawę ugodową prowadzono przed obliczem rady miejskiej Świdnicy. Sprawa ta dotyczyła, jak wspomina ów dokument:

(…) z powodu morderstwa, jakiego Lenhard Schnorbeyn dopuścił się na Mertenie Hygmanie […] na terenie Pankowa. Zatem do przestępstwa doszło prawdopodobnie w miejscu, gdzie w późniejszym czasie wystawiono opisywaną kamienną kapliczkę. Pierwszym warunkiem ugody było, iż

(…) Lenhard Schnorbeyn będzie prosić Hansa Hygmana, ojca zmarłego Mertena i jego żonę, na miłość boską, o wybaczenie.

W drugiej kolejności Schnorbeyn zobowiązywał się, że w przeciągu roku i jednego dnia od momentu zawarcia tej ugody wyprawi się na pielgrzymkę do Akwizgranu (Aachen) w Niemczech (niem. Ochfart) i że o terminie tej wyprawy poinformuje on żonę poszkodowanego. Co ciekawe, nie musiał on sam udawać się na pielgrzymkę, lecz mógł wysłać w tym celu, niejako w zastępstwie, kogoś innego – świadczy o tym zapis w treści ugody: wer den thun wird (tłum. kto jej dokona). Kolejnym warunkiem, jaki spełnić musiał Schnorbeyn, było zamówienie za duszę zmarłego trzydziestu mszy. Warto w tym miejscu wspomnieć, korzystając z zapisów innych ugód pojednawczych, że zwykle msze te odprawiano w piątki i w niedziele. Opisywana ugoda nie uściśla miejsca ich odprawiania, co pozostawiano zapewne do dalszego uzgodnienia obu stron lub pozostawiano w gestii przestępcy.

Kolejny warunek ugody bezpośrednio dotyczy opisywanej kapliczki:

(…) dodatkowo ma on [czyli Schnorbeyn] wystawić kamienną kapliczkę w Pankowie, przed mostem i nakazać wykonać do niej krzyż.

Interesujące jest dla nas w tym kontekście, iż w takim razie w dawnych czasach w niszy kapliczki stał kiedyś krzyż, który nie zachował się do naszych czasów. Schnorbeyn w przeciągu roku musiał również zamówić nagrobek (nazywany tu: leichenzeichen) dla poszkodowanego ze wszystkim, co doń przynależy.

Niestety nie wiemy, gdzie pochowany został Merten Hygman, lecz przypuszczać należy, iż nastąpiło to na którymś z cmentarzy w Świdnicy, a świece mają być wykonane z czterech funtów wosku. Na marginesie warto w tym miejscu wspomnieć, że jest to jedna z najstarszych źródłowych wzmianek o zwyczajach żałobnych z terenu powiatu świdnickiego, iż przy grobie zmarłego stawiano świece.

Kapliczka w Pankowie. Dzięki odkryciu kopii dokumentu w archiwach wiemy, że nie powstała 20 marca 1494 roku, a zapewne krótko po tej dacie.

Dalsze warunki ugody pojednawczej dotyczyły finansowego zadośćuczynienia rodzinie poszkodowanego przez Schnorbeyna:

Powinien on przekazać żonie zmarłego jednego guldena węgierskiego jako wynagrodzenie dla lekarza, aby przy najbliższej okazji mogła ona zanieść te pieniądze lekarzowi, jak szybko będzie to mogła zrobić.

Zapiska ta rzuca pewne światło na okoliczność zajścia, do jakiego doszło w Pankowie. Przypuszczalnie Schnorbeyn jedynie ranił Hygmana, lecz rana ta okazała się śmiertelna. Hygman przez pewien czas pozostawał zapewne jeszcze przy życiu, a jego stan wymagał interwencji lekarskiej, która okazała się nieskuteczna.

Ostatnim warunkiem, na który przystał Schnorbeyn, było wsparcie finansowe dla wdowy po Mertenie Hygmanie, które miało być wykorzystane na wyżywienie i wychowanie jej niepełnoletnich dzieci. Schnorbeyn przekazać miał na ten cel 14 grzywien, z których 7 przekazać miał w momencie zawarcia ugodę, zaś pozostałe 7 w terminie w dniu św. Walpurgii w przeciągu jednego roku. O zawartej ugodzie poinformować miał on również właściciela majątku w Pankowie, Christopha von Bocka, który posiadał prawo jurysdykcji na terenie swojej wsi.

Na zakończenie wspomnieć wypada, że kapliczka w Pankowie, jako jeden z niewielu obiektów dawnego prawa na Śląsku, posiada tak dobrze udokumentowaną historię swego powstania. Za stosunkowo licznie występującymi tu krzyżami pokutnymi, nazywanymi niekiedy krzyżami pojednania, kryją się podobne historie, lecz do naszych czasów w większości nie zachowały się związane z nimi świadectwa pisane. Już w czasach niemieckich powstawały wokół nich legendy i mity, którymi często zastępowano prawdziwe okoliczności ich powstania. Podczas rowerowych i samochodowych wycieczek warto zwrócić na nie uwagę, gdyż są wyjątkowymi elementem środowiska geograficznego i ciekawym świadectwami minionych epok.

Sobiesław Nowotny                 

7 LIKES

Skomentuj jako pierwszy!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Mission News Theme by Compete Themes.