Nawet w starym, rozsypującym się murze, można znaleźć nieoczekiwane znaleziska.
Na fanpage’u grupy Tajemniczy Dolny Śląsk ukazało się ostatnio zdjęcie, zamieszczone przez Kamila Plutę, a przedstawiające fragment nagrobka z Witoszowa Dolnego (gmina Świdnica, powiat świdnicki). Zabytek można wstępnie datować na przełom XVIII/XIX wieku.
Nagrobek został wtórnie wykorzystany, jako element starego, niskiego muru, okalającego duże gospodarstwo (nr 119), z XIX-wiecznymi zabudowaniami. Bliższe oględziny pozwoliły na odcyfrowanie inskrypcji znajdującej się na nagrobku. Brzmi ona:
Hier
Ruhet Weil.
Joh. Gottl.
Willner. Bauer Guths
Besitzer in Bögend
gebohren 1752
den 23. Febr.
Susser Vatter Ruhe Sanft
nach der Arbeit dieses Lebens.
Brzmienie inskrypcji w tłumaczeniu na język polski:
Tu spoczywa
Świętej Pamięci
Johann Gottlieb
Willner. Chłop. Właściciel gospodarstwa w Witoszowie.
Urodzony w 1752 r.
w dniu 23 lutego.
Słodki [Drogi, Kochany] Ojcze spoczywaj w pokoju
po pracy [po znojach] tego życia.
W dostępnych – „niejako od ręki” – źródłach nie udało się na razie odnaleźć tej osoby ani jego potomków, którzy przynajmniej w następnym pokoleniu mieszkali jeszcze w Witoszowie, sądząc po sentencji na nagrobku – dzieci Johanna Gottlieba. Z pewnością jego śmierć (brak daty na pomniku) odnotowana została w księdze parafialnej Witoszowi, która przechowywana jest w Archiwum Archidiecezjalnym we Wrocławiu. Nie wiemy, czy był ewangelikiem i uczęszczał na nabożeństwa – jak wszyscy witoszowscy ewangelicy – do Kościoła Pokoju w Świdnicy, czy też katolikiem. Bez względu jednak na wyznanie, pochowany został na cmentarzu przy pobliskim kościele pw. Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny w Witoszowie (dziś cmentarz ten już nie istnieje), gdzie grzebano zarówno ewangelików, jak i katolików (cmentarz ewangelicki został w Witoszowie założony dopiero w latach ok. 1909-1910). Kiedy i dlaczego nagrobek został zabrany z nekropolii i użyty do budowy – czy też wzmocnienia muru – trudno dociec.
Prawdopodobnie stało się to już po 1945 roku, ale niewykluczone także, że miało miejsce jeszcze w czasach niemieckich. W każdym razie jest to z pewnością najstarszy znany – oczywiście nie licząc płyt epitafijnych w samym kościele – nagrobek w Witoszowie Dolnym. Wydaje się, że chociażby z tego względu sołectwo przy wsparciu władz gminy powinno porozumieć się z właścicielami posesji i bezwzględnie podjąć działania, aby ten relikt historii zabezpieczyć (mur jest w złym stanie) i po konserwacji wyeksponować, na przykład na terenie parafii.
Obok omawianego fragmentu znajduje się kolejny, który widać, że był obrobiony i także stanowił część jakiegoś nagrobka, przy czym na odsłoniętej powierzchni nie posiada żadnej inskrypcji.
Warto też przy okazji wspomnieć o gospodarstwie, które mur z nagrobkiem odgradza od drogi przelotowej przez wieś.
Właścicielem gospodarstwa, które w latach 1910-1921 miało adres Bögendorf 53 (od 1938 r. – nr 79) był rolnik Heinrich Wittwer (podobne nazwisko, ale nie to samo). W 1926 roku, jako właściciel wymieniany jest już Karl Schroth, być może spokrewniony z Heinrichem Wittwerem, który mieszkał tu jeszcze w 1942 roku i był określany jako rentier. Schroth był nie tylko rolnikiem pracującym na 27 hektarach (w 1938 roku płacił 378 Reichmarek podatku), ale także urzędnikiem stanu cywilnego – tzw. rejestratorem (standesbeamter), zajmującym się w Witoszowie podstawowymi danymi mieszkańców – potwierdzającym stany cywilne, daty urodzenia czy zgonu oraz zmiany nazwisk i sprawdzającym legalność i poprawność składanych do urzędu stanu cywilnego wniosków. Był zapewne ostatnim właścicielem gospodarstwa przed majem 1945 roku.
Andrzej Dobkiewicz & Sobiesław Nowotny
24 LIKES
Ten dziwny krzyż to z jakiego materiału jest zrobiony? To piaskowiec?
Wygląda na piaskowiec.
Jest jeszcze kilka gospodarstw w których można znaleźć nadgrobki niemieckie, w jednym w szopie służą za utwardzenie w garażu (wykonane z czarnego kamienia). Jeden z księży wysprzedawał je jako „materiał budowlany” w czasach PRL
Bardzo prosimy o informacje o miejscach, w których takie nagrobki się znajdują. Pozdrawiamy. Redakcja