Po raz kolejny wracamy do tematu płyt nagrobnych, jakie zostały odkryte na podwórku kamienicy przy ulicy Grodzkiej 18 w Świdnicy, a z których przynajmniej jedna na pewno pochodzi z ok. połowy XIV wieku i jest najstarszą tego typu płytą nagrobną nie tylko w Świdnicy!
O odkryciu systematycznie pisaliśmy już kilkukrotnie (kolejno czytaj tutaj: Na Grodzkiej niszczeje zabytek!; Ratujemy zabytek; Zabytkowe płyty będą uratowane; Sensacja w Świdnicy oraz Tajemnica pod płytami).
Przypomnijmy. Jako utwardzenie podwórka posłużyły dwie granitowe płyty, z których jedna posiada inskrypcję, odczytaną przez świdnickiego historyka Sobiesława Nowotnego.
– Jestem pewien niemal na sto procent, że płyta była nagrobkiem burmistrza Świdnicy z czasów księcia świdnicko-jaworskiego Bolka II Małego – mówi Sobiesław Nowotny.
Z inicjatywy Fundacji Idea i Świdnickiego Portalu Historycznego o płytach poinformowany został urząd Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, który wydał decyzję o zabraniu płyt z parkingu i po zabezpieczeniu – o ich wyeksponowaniu.
We wtorek 27 sierpnia w obecności miejskiego konserwatora zabytków podniesiono jedną z płyt, tą z inskrypcją. Nie były to jeszcze prace mające na celu zabranie płyt z podwórka. Chodziło natomiast o zorientowanie się, co znajduje się pod płytami. Teorie były dwie. Pierwsza związana była z faktem, iż na jednej z map z czasów niemieckich, na której zinwentaryzowano i określono położenie średniowiecznych studni na terenie starego miasta, na podwórku kamienicy przy Grodzkiej 18 zaznaczona była jedna ze studzien. Druga koncepcja oparta o inne źródła i relacje mieszkańców mówiła o niewielkim korytarzu, który miał prowadzić do piwnic pod najbliższą z kamienic. Istotne było również zbadanie, czy druga płyta na powierzchni której nie ma żadnych inskrypcji, nie ma ich przypadkiem na powierzchni obróconej do ziemi.
– Dzisiejsze prace, nazwijmy to rozpoznawcze, wykonane przez jednego z wrocławskich specjalistów od starej kamieniarki, przyniosły tylko częściowe odpowiedzi na te pytania. Przede wszystkim bardzo liczyliśmy na to, że również druga płyta okaże się epitafium nagrobnym. Niestety, według wstępnego rozpoznania (płyta nie był podnoszona), jej spód jest nieobrobiony i bardzo nierówny, co może sugerować, że nie była wykorzystana jako element nagrobka i nie ma na niej żadnej inskrypcji – mówi Andrzej Dobkiewicz, redaktor naczelny Świdnickiego Portalu Historycznego.
Pod podniesieniu płyty, która razem z drugą położona jest na kilku szynach stalowych udało się stwierdzić, że rzeczywiście zakrywają one sporych rozmiarów otwór, częściowo zagruzowany.
– Przez niewielką szczelinę widoczny był fragment kamiennego obmurowania, przypominający cembrowinę starej studni. Otwór pod płytami wydaje się jednak stosunkowo duży jak na studnię, być może więc jest tam coś jeszcze, na przykład jakiś korytarz – dodaje Andrzej Dobkiewicz.
Wtorkowe pracy przyniosły natomiast inną niespodziankę. Po wstępnym oczyszczeniu płyty z inskrypcją, na jej krawędzi stykającej się z drugą płytą, odkryty został dziwny frez. Płyta ta leżała nieco wyżej niż sąsiadująca, na której wykonano – raczej na pewno po 1945 r. nadlewkę betonową, celem wyrównania poziomu. Po oczyszczeniu drugiej płyty okazało się, że jest ona wycięta w kształcie litery „L” i podobne frezy znajdują się na trzech pozostałych krawędziach. W środku płyty, a właściwie w jej wyciętym fragmencie osadzona była inna, mniejsza płyta.
– Najprawdopodobniej płyta ta stanowiła obramowanie powierzchniowe studni z otworem do czerpania wody lub jeżeli pod nią znajdował się jakiś chodnik – wejściem do korytarza. To drugie wydaje się mi mniej prawdopodobne z uwagi na zbyt małą wielkość otworu, jeżeli miałby spełniać funkcje komunikacyjne. Sfrezowane cztery krawędzie przy tym otworze oraz odkryte dwa stalowe mocowania w tej płycie świadczą o tym, że otwór ten, przed osadzeniem małej płyty kamiennej, był zakryty jakąś klapą metalową lub drewnianą – dodaje Sobiesław Nowotny.
W ciągu miesiąca powinna być gotowa żelbetowa płyta, która po całkowitym podniesieniu płyty wyrytym imieniem świdnickiego burmistrza – Weygman, zostanie położona w jej miejscu. Na razie nie jest planowane podnoszenie drugiej płyty, jeżeli potwierdzi się fakt, że nie posiada ona żadnych inskrypcji. Prace te, które mają zostać wykonane w ciągu kilku najbliższych tygodni, umożliwią dokładniejszą eksplorację otworu pod płytami przez archeologów.
Płyta nagrobna z imieniem świdnickiego burmistrza zostanie zabezpieczona i po konserwacji, planowane jest w przyszłym roku jej wyeksponowanie na ulicy Franciszkańskiej. Ponieważ pochodzi prawdopodobnie z nieistniejącego kościoła Franciszkanów, jaki znajdował się przy tej ulicy, po kilkuset latach wróci na miejsce, oddalone o kilkanaście metrów od swojego pierwotnego usytuowania.
Fundacja IDEA
Co wiemy o burmistrzu Weygmanie?
Weygman był radnym miejskim w latach 1345-1346 i 1351-1352 oraz burmistrzem Świdnicy w latach 1354-1355! Jego imię zapisano w źródłach jako Wigelo de Rodestok lub Wikmannus de Rodstok. Występuje także w kilku dokumentach znanych nam z odpisów i regestów, gdzie także zapisana jest nieco inna forma jego imienia, wynikająca wszakże z błędnego odczytywania imion występujących w oryginalnych dokumentach przez autorów regestów lub nawet z błędnego zapisania imienia przez XIV-wiecznych kancelistów. Ale zapis w dokumentach – Wykman, nawet w tej ortograficznej formie odpowiada nazwisku Weigman, jakie jest wyryte na płycie. Weygman musiał być osobą zapewne poważaną i zamożną. Na tyle bogatą, że stać było na pochówek w kościele Franciszkanów, co było przywilejem zamożnych osób. Weygman był mieszczaninem świdnickim i pochodził Roztoki, był także właścicielem majątku w Bystrzycy Dolnej, który uzyskał 25 grudnia 1346 r., jako lenno dziedziczne wraz z żoną Elżbietą, synem Hanko i innymi dziećmi. O wyjątkowej pozycji Weygmana z Roztoki, który wymieniany jest w dokumentach jako: Wykman z Roztoki, Witmann z Roztoki, Wikmannus de Rodestok i Wikmanus de Rodstok świadczyć może także fakt, że posłował w 1352 r. do Krakowa, do nuncjusza papieskiego Arnold de Caucina w sprawie świętopietrza, jakie miało płacić księstwo świdnickie. Osobie małego znaczenia z pewnością takiej misji by nie powierzono. W jednym z dokumentów z 1348 r. wspomniany został jako wykonawca zapisu czy raczej testamentu proboszcza Johannesa de Nicolai villa (Jana z Niklasdorf) niejaki Wiglon Schrammonis de Rodestok. Analiza formy zapisu nazwiska skłoniła historyka Sobiesława Nowotnego do przypuszczenia, że chodzi o Schrammo de Rodestock – Schrammo z Roztoki, który był ojcem burmistrza Weygmana! Ta informacja świadczy o tym, że rodzina ta przynajmniej przez dwa pokolenia musiała posiadać dobra w Roztoce.
14 LIKES
Skomentuj jako pierwszy!