Press "Enter" to skip to content

„Locha” – największe na Śląsku!

Spread the love

Świdnickie piwo („miód północy”), pierwszy most kamienny (1321 r.) i jedna z najstarszych aptek na ziemiach polskich, najwyższa wieża kościelna na Śląsku (w końcu  XVI w. trzecia co do wysokości na obszarze niemieckojęzycznym po Wiedniu i Straßburgu), Kościół Pokoju – to tylko niektóre z motywów świdnickiej historii, które fascynowały i ciągle imponują. Są to niejako wizytówki wspaniałych, wielowiekowych dziejów miasta leżącego na obszarze wpływów kultury niemieckiej, polskiej i czeskiej.

„Mons Meg”. Olbrzymie działo odlane w połowie XV wieku w Burgundii, podarowane przez księcia Filipa Dobrego – szkockiemu królewiczowi Jakubowi II Stuartowi z okazji jego 8. urodzin. Ważyło ok. 7,5 tony, a kule do niego ok. 200 kg. Potrzebny do wystrzelenia kuli ładunek prochu ważył 50 kg. Świdnicka „Locha” mogła wyglądać podobnie, chociaż była nieco mniejsza

Od drugiej polowy XV w. do połowy XVII w. Świdnica słynęła również z olbrzymiej armaty, którą można porównać do znanego działa „Mons Meg” odlanego w 1489 r. we Flandrii, z którego strzelano kulami kamiennymi o wadze 250 kg na odległość 2.560 m. W starych kronikach istnieją wzmianki o rozmiarach i historii słynnej „Grzmiącej Puszki” lub „Lochy” ze Świdnicy, jak nazywano to największe na Śląsku działo. Musiała ona zostać odlana w połowie XV w., skoro pierwsza informacja o jej zastosowaniu pochodzi z 1468 r.

Świdnicki kronikarz I. E. Naso w pracy wydanej w roku 1667 r. we Wrocławiu, zamieścił opis działa i jego historii, który poniżej ze skrótami przytaczamy:

Miasto Świdnica przed kilkoma setkami lat szeroko słynęło z powodu bardzo wielkiej aczkolwiek nieużywanej puszki, którego dnia urodzin nie spotka się ani w księgach drukowanych ani pisanych. Gdy w roku 1488 oblegano miasto Głogów, wtedy świdnicka puszka w dniu 9 września była przewożona 43 końmi  (Schickfus zaś opierając się na innym źródle pisze o 23 koniach). Gdy dawnymi czasy zamek Książ w którym zagnieździło się wielu rozbójników, chciano szturmować sprowadzono tamże do tego celu tą dużą armatę.

W roku 1567, 11 listopada tą wielką puszkę wytoczono na grubych i mocnych belkach poza Bramę Witoszowską. Następnego dnia wydała ona tak przerażający huk, że domy w mieście od tegoż zadrżały i poruszyły się, co później poprzez siedemdziesiąt  lat nie miało miejsca. Kula  ważyła 3 cetnary i 20 funtów (od autorów: działo strzelało kamiennymi kulami o wadze około 160 kg!).

W roku 1635 dnia 2 lipca w dzień nawiedzenia Najświętszej Marii Panny również ta wielka świdnicka armata została przetoczona przed Bramę Strzegomską mniej więcej pół ćwierci mili drogi od miasta w kierunku Strzegomia. Wystrzelono z niej, kiedy to ogłoszono oficjalnie zawarcie pokoju między jego cesarskim i królewskim majestatem a księciem elektorem saskim. Kula miała wagę ponad 3 cetnarów i po załadowaniu cetnara prochu została wyrzucona  na odległość 2667 kroków. […]

Pewien mądry alchemik, którego ciało wraz z mózgiem już dawno zżarły robaki, był mniemania, że wielka świdnicka puszka miała by mieć z tychże złotoryjskich i srebrnogórskich kopalni swój początek […]  

Fragment starej pocztówki z nieistniejącym pomnikiem 2. Pułku Artylerii Polowej Nr. 42. Jak widać istotnym elementem tego pomnika były armatnie kule. Z prawej strony widoczna jest jedna, pojedyncza, dużo większa kula. Czy pochodziła ze świdnickiej „Lochy”?
(Ze zbiorów Sławomira Bogusławskiego)

Ten prastary i szlachetny klejnot miasta, który przez setki lat także wśród nieprzyjaciół w całości bez szkody przetrwał, w roku 1647 swoją przyrodzoną wspaniałość musiał stracić w ogniu. Potem, kiedy to duch złota i srebra uleciał z dymem i przeminął, pozostały kruszec wielkimi kosztami został wywieziony do Pragi.

Uważano, że opisywane działo zostało odlane w Norymberdze. Jednak podczas badań w Archiwum Miejskim Norymberga i w Archiwum Państwowym Bawarii nie udało się stwierdzić, czy faktycznie tak było i kto był ludwisarzem.  Być może było tak, że działo to zostało odlane w Świdnicy, ale przez ludwisarzy pochodzących z Norymbergi. „Locha” była przechowywana w arsenale miejskim znajdującym się przy wąskiej, dziś bezimiennej uliczce łączącej ul. Kotlarską z ul. Grodzką.

Około 1900 r. podczas kopania fundamentów na parceli należącej do znanej świdnickiej drukarni Ludwiga Heege znaleziono wielką kamienną kulę o masie odpowiadającej kulom używanym do załadunku „Grzmiącej Puszki”. Kula ta została wykorzystana przy budowie pomnika w koszarach przy ulicy Saperów (znajdował się on w miejscu, na którym stoi obecnie pomnik poświęcony saperom). Co stało się z tą kulą, nie wiadomo.

Wraz z rozwojem broni palnej pojawiły się olbrzymich rozmiarów armaty, które jednakże nie służyły do obrony miast, lecz do oblężeń, ze względu na ich wielką siłę burzącą. Świdnickie działo było największym ze znanych na Śląsku (inne słynne działa tego okresu to tzw. puszka „wrocławska” i „nyska”).

„Locha” została kilkakrotnie praktycznie „przetestowana”:

– w  1468 r. podczas oblężenia zamku w Bolkowie

– 16 czerwca 1488 r., kiedy król Maciej Korwin poprosił radę miejską Świdnicy o wypożyczenie działa w celu użycia jego podczas oblężenia Głogowa. Świdniczanie nie spieszyli się z wypełnieniem tego żądania, albowiem bali się o utratę armaty i nie chcieli ponosić kosztów bardzo drogiego wówczas prochu. Jednak na ponowne żądanie króla musiano ulec woli władcy. Dnia 8 września świdnickie działo zaczęło ostrzeliwać Głogów. Dotarło tam ciągnięte przez  32 konie.

Trzy kule odnalezione w Głogowie (foto: Wiesław Rośkowicz)

– działa użyto ponownie w 1489 r. do zrobienia wyłomu w murach Ząbkowic Śląskich

Okazuje się, że w Muzeum Historyczno-Archeologicznym w Głogowie przechowywane są cztery ogromne, kamienne kule, wystrzelone ze słynnego świdnickiego działa „Locha”.  Jedna z kul została znaleziona na Ostrowie Tumskim w Głogowie, w pobliżu starorzecza Odry w 2003 r., natomiast trzy pozostałe zostały zdjęte w 2010 r. z muru otaczającego dawną jednostkę wojskową znajdującą się przy ul. Władysława Sikorskiego.

Okazuje się jednak, że nie są to jedyne pociski świdnickiego działa, jakie się zachowały.

Z dużym prawdopodobieństwem można jednak stwierdzić, że z „Lochy” pochodzą dwie inne kamienne kule, które do dziś znajdują się na terenie przyległym do kościoła pw. św. Krzyża przy ulicy Westerplatte w Świdnicy.

Zidentyfikowane przez Wiesława Rośkowicza wg pomiarów, mają następujące parametry:

Pierwsza kula: obwód – ok. 148 cm; średnica – ok. 45 cm. Druga kula: obwód – ok. 147 cm; średnica – ok. 48 cm. Waga każdej z kul: około 150 kg

Gdyby nie upór tego człowieka – kto wie, może „Locha” przetrwałaby do naszych czasów? Rudolf Hieronim Euzebiusz Colloredo (2.11.1585-24.02.1657). Jeden z najwybitniejszych dowódców jazdy cesarskiej w wojnie trzydziestoletniej (1618-1648). Syn magnata ziemskiego Adalberta Ludwika Colloredo i Perli de Poleccio. Zasłynął atakiem na centrum armii czeskiej w bitwie pod Białą Górą (1620 r.). Brał udział w bitwach pod: Magdeburgiem (1631 r.), Breitenfeld (1631 r.), Rain (1632 r.), Weisenfell (1632 r.), Lutzen (1632 r.), Kirchoff (1633 r.) i Legnicą (1634 r.). Za zasługi dla Austrii został mianowany marszałkiem i do końca wojny pełnił funkcję naczelnego dowódcy kawalerii cesarskiej.

Wracając do historii „Lochy”, niekiedy używano jej do uświetnienia ważnych wydarzeń związanych z życiem miasta. Kiedy cesarz Maksymilian II przywrócił Świdnicy prawo wolnego wyboru rady miejskiej, z tej okazji użyto „Grzmiącej Puszki”, którą wytoczono z arsenału poza mury miejskie. W kronice świdnickiego rodu Thommendorfów pod datą 11 i 12 listopada 1567 r. znajdujemy następujące informacje:

[…] w dniu św. Marcina po wyborze nowej rady …wytoczono na [drewnianych] belkach wielką puszkę przed Bramę Witoszowską. W środę 12 listopada mistrz Hans Heckern (powroźnik) oddał z niej dwa strzały; pierwszy raz o godzinie dziewiątej wieczorem a po raz drugi o godzinie pierwszej w nocy. Wydała ona tak przerażający huk, że domy w mieście zadrżały i poruszone zostały, co od siedemdziesięciu lat nie miało miejsca.

Tragiczna dla naszego miasta wojna trzydziestoletnia, podczas której umarło tysiące jego mieszkańców, przyniosła również zagładę tej wspaniałej armacie, będącej chlubą Świdnicy. Historia jej utracenia przez miasto jest opisana w sprawozdaniu dla rady miejskiej z dnia 6 lutego 1648 r. Dokument ten do końca II wojny światowej znajdował się w Archiwum Miejskim w Świdnicy. Wynika z niego, że już w 1645 i 1646 r. podjęto pierwsze próby zarekwirowania świdnickiej „Lochy”. Próbował tego dokonać z polecenia arcyksięcia Leopolda Wilhelma Habsburga generał feldmarszałek wojsk cesarskich Colloredo. Jednakże dzięki wstawiennictwu Wilhelma Heinricha von Hoberga, ówczesny komendant garnizonu świdnickiego Hans Jakob von Fenden zezwolił na pozostawienie działa w mieście. Jako argumentu użyto jego przydatność do obrony miasta.

Colloredo nie dał jednak za wygraną i ciągle ponawiał próby zdobycia armaty, tym bardziej, kiedy dowiedział się od pułkownika von Fenden, że została ona odlana z kosztownego metalu, który zawierał srebro. Odrąbano z niej kawałek i wysłano do Pragi w celu potwierdzenia informacji wysyłanych przez von Fendena. W następstwie tych działań pojawił się w Świdnicy starosta księstwa świdnicko-jaworskiego Georg Ludwig von Stahremberg i w imieniu cesarza ponowił żądanie wydania działa. Mimo uzasadnionego oporu przedstawicieli samorządu miejskiego „argumenty” starosty były nie do zbicia. Wyłuszczył on, że „podlegają oni Jego Cesarskiemu Majestatowi swym ciałem i życiem, majątkiem i krwią oraz tym wszystkim co posiadają, żeby zatem okazali posłuszeństwo temu żądaniu i aby nie rzucili na siebie podejrzenia umyślnego nieposłuszeństwa”. Tak więc po tych „rzeczowych argumentach” postanowiono jednomyślnie wyrazić zgodę na oddanie działa cesarzowi. Przyrzeczono też narzędzia do jego rozbicia oraz dostarczenie wozów do transportu. Mimo wszystko władze miasta zwlekały z wykonaniem postanowień układu.

Kule z „Lochy”, które znajdują się w ogrodzie kościoła pw. św. Krzyża w Świdnicy

Starosta widząc przewlekanie sprawy, sam porozumiał się z kotlarzem Michaelem Türkenstein, który za wynagrodzeniem 12 talarów zgodził się rozbić i przetopić świdnicką „Lochę”. Stało się to w grudniu 1647 r. Türkenstein okazał się niezbyt uczciwym wykonawcą powierzonego mu zadania; wzrosły bowiem nie tylko koszty przetapiania. Z działa o wadze 160 cetnarów uzyskano jedynie 93 cetnary metalu. Dnia 6 lutego 1648 roku w obstawie oddziału jazdy to, co pozostało z armaty, załadowano do beczek i przez Kłodzko zawieziono do Pragi.

Na tym zakończyłaby się historia świdnickiej Lochy” gdyby nie… inicjatywa Świdnickiego Portalu Historycznego, dotycząca kul po tym dziale, które nie wiadomo, w jaki sposób i za czyją przyczyną znalazły się na terenie ogrodu, przy kościele pw. Św. Krzyża w Świdnicy. Zwróciliśmy się oficjalnie do księdza dr. Radosława Kisiela – dyrektora Caritas Diecezji Świdnickiej, któremu podlega parafia, z inicjatywą przekazania obu kul (na własność lub w depozyt) do świdnickiego Muzeum Dawnego Kupiectwa. Obecnie te XVI-wieczne zabytki praktycznie są niedostępne do obejrzenia dla miłośników historii i odwiedzających Świdnicę turystów. Z pewnością w świdnickim Muzeum cieszyłyby się dużym zainteresowaniem, stanowiąc jego kolejną atrakcję.

Sobiesław Nowotny & Wiesław Rośkowicz & Andrzej Dobkiewicz

17 LIKES

One Comment

  1. Bogdan Mucha Bogdan Mucha 10 stycznia 2020

    Dla ciekawostki, burgundzka bombarda „De dulle Griet” odlana w połowie XV wieku, miała wagę 16 400 kg, średnicę 64 cm, długość lufy ponad 5 m. Strzelała pociskami kamiennymi o wadze ok. 300 kg. Rosyjska „Царь-пушка” odlana w 1586 roku, ważyła 39 312 kg, przy długości lufy 5,34 m i średnicy 90 cm, strzelała pociskami kamiennymi o masie 800 kg.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Mission News Theme by Compete Themes.