Nie gaśnie zainteresowanie ukrywaniem pod koniec II wojny światowej przez Niemców zrabowanych skarbów i dóbr kultury.
Pierwszoplanową rolę odegrał w tej akcji konserwator krajowy Śląska Guenther Grundmann. Z ramienia rządu upadającej III Rzeszy był on odpowiedzialny za ukrywanie zbiorów muzealnych, zarówno tych pochodzących ze Śląska, jak również z innych obszarów Niemiec. Pierwszą część artykułu można przeczytać tutaj: Tropami skrytek Grundmanna (cz. 1), Tropami skrytek Grundmanna (cz. 2), Tropami skrytek Grundmanna (cz. 3), Tropami skrytek Grundmanna (cz. 4).
Oprócz omówionych przez nas dotychczas skrytek Grundmanna, które widnieją w spisach odczytanych przez Józefa Gębczaka, na terenie powiatu świdnickiego znajduje się jeszcze kilka miejscowości, o których wiadomo, że w okresie przedwojennym i w okresie II wojny światowej były kilkakrotnie wizytowane przez konserwatora zabytków Prowincji Śląskiej. Jedną z nich jest wieś Makowice, leżąca w bliskim sąsiedztwie miasta Świdnicy.
Grundmann przyjeżdżał tu już w latach trzydziestych XX wieku, będąc żywo zainteresowany niezwykłą formą kościoła zbudowanego na planie krzyża. Świątyni tej poświęcił nawet osobne studium, w którym początki owego kościoła przenosił wstecz na ostatnią ćwierć XIII wieku. Przy okazji swych naukowych poszukiwań odwiedzał również pałac należący do rodziny von Websky.
Ród ten należał do tzw. niemieckiej szlachty listowej (niem. Briefadel). Tego nieco pejoratywnego określenia używano wobec ludzi, którzy wyniesieni zostali do stanu szlacheckiego w późnym okresie, często dzięki własnej przedsiębiorczości, niekiedy zaś kupując sobie tytuły. Von Websky byli przemysłowcami, którzy zajmowali się tkactwem na szeroką, przemysłową skalę. Do rzędu szlachty wyniesieni zostali w XIX wieku, kiedy to doceniono ich wyjątkowe zasługi dla państwa niemieckiego – byli producentami tkanin wykorzystywanych między innymi na potrzeby armii. Oprócz fabryk tekstylnych w Walimiu, Głuszycy i Wrocławiu, posiadali oni kilka majątków ziemskich, rozsianych po terenie całego Śląska. Makowice były najważniejszym dobrem rycerskim tej rodziny – miejscowość tę uważali oni od 1839 roku za swe gniazdo rodowe.
Tutejszy pałac, położony wśród pięknych stawów, wspaniała pagórkowata okolica, wiejskie zacisze – wszystko to tworzyło atmosferę prawdziwej sielanki. Było to wspaniałe zacisze, szczególnie cenne w okresie coraz bardziej narastających konfliktów społecznych na terenie Niemiec po okresie I wojny światowej. Rodzina von Webskych szybko odnalazła się też w grupie szlacheckiej; zawierała ona koneksje i mariaże z najważniejszymi rodami ówczesnego Śląska i Niemiec. Dla przykładu warto tu wymienić chociażby matkę ostatniego właściciela Olgę von Websky, z domu hrabinę von Moltke-Hvitfeldt.
Wiejski spokój i bliski kontakt z inspirującą naturą wpływał niewątpliwie twórczo na członków rodu von Websky, którzy swą pracą starali się udowodnić, iż słynne „noblesse oblige” (fr. szlachectwo zobowiązuje), nie jest im bynajmniej obce. Dotyczyło to w równym stopniu Egmonta von Websky – zarządcy tutejszego majątku, jak i Wolfganga von Websky, cenionego już przed II wojną światową malarza artysty. Ostatni z wymienionych zasługuje jednak na szczególną uwagę w kontekście naszych poszukiwań tropami Grundmanna.
Wolfgang von Websky, oprócz talentów na niwie artystycznej, zajmuje wyjątkowe miejsce w historii lokalnej, jako ostatni komendant miasta Świdnicy, obwołanego pod koniec III Rzeszy twierdzą. Był dowódcą Wehrmachtu w stopniu pułkownika, który wykazywał się sporą lojalnością wobec Hitlera. Nic dziwnego, że rząd III Rzeszy darzył go szczególnymi względami, udzielając mu szerokich pełnomocnictw do działania na obszarach szerszych od powiatu świdnickiego. Wolfgang von Websky był niezmiernie ceniony przez fanatycznego zwolennika Hitlera, feldmarszałka von Schoernera, który z początkiem 1945 roku odwiedził Makowice (cel tych odwiedzin pozostaje nieznany do dziś). Był to ten sam Schoerner, który jako ostatni szedł z odsieczą dla Hitlera otoczonego w Berlinie przez Sowietów. Wolfgang von Websky ze względu na piastowane stanowisko należał do osób najlepiej zorientowanych o zmianach sytuacji na froncie. Nic dziwnego, że zdając sobie sprawę ze zbliżającej się klęski Niemiec, myślał zawczasu o przygotowaniu skrytki na najcenniejsze „skarby” rodowe. Czy nastąpiło to na skutek sugestii Grundmanna, nie wiadomo, choć nie należy tego wykluczać.
Pułkownik von Websky nie uczynił swej skrytki w pałacu – ta szybko zostałaby odnaleziona. Był bardziej przemyślny – dobra rodowe ukrył on w domu, w którym w okresie przedwojennym znajdowało się jego atelier malarskie, stojącym vis a vis szkoły wiejskiej w Makowicach. Skrytkę stanowiła wolna przestrzeń między sufitem ostatniego piętra i podłogą poddasza. Niestety, po II wojnie światowej została ona odkryta i opróżniona przez jednego z pracowników tutejszego PGR-u, który znikł ponoć następnego dnia po odkryciu. Co znalazł ów człowiek, nie wiadomo. Przypuszczać należy, iż – używając w tym miejscu kolokwialnego stwierdzenia – „nieźle się obłowił”.
Tomasz Niesiecki
16 LIKES
Skomentuj jako pierwszy!