Emilio Gustavo Luiz Berger to postać, której życie mogłoby się stać kanwą niezłego filmu lub powieści w stylu Stu lat samotności Gabriela Marqueza. Był protoplastą bardzo rozgałęzionej rodziny, której członkowie w wielu pokoleniach cieszyli się wielkim uznaniem w… Brazylii. On sam służył w ciągu swojego życia w armiach trzech państw.

Dla nas najważniejszą informacją jest ta, że Emilio Gustavo Luiz Berger był świdniczaninem! Jak podają jego biografowie i badacze genealogii rodzinnej, urodził się w naszym mieście 20 lub 29 grudnia 1828 roku. W niektórych opracowaniach podawany jest rok 1830, a w jeszcze innych mówi się o tym, że w 1848 roku miał mieć 30 lat, urodziłby się więc w 1818.
5 stycznia 1829 roku został ochrzczony jako Emil Gustav Luiz Berger. Pochodził z ewangelickiej rodziny. Biograf rodziny Berger – William Werlang dość dokładnie w jednej ze swoich prac opisuje Świdnicę jako jego miasto rodzinne. O pierwszych latach życia Bergera nie wiadomo zbyt wiele. Jego rodzicami byli Gottfried Johann Berger (ur. 1794 r.) i Dorothea z domu Woywode (ur. 1796 roku w Legnicy). Rodzina posiadała wojskowe tradycje, a jej członkowie służyli m.in. w garnizonach we Wrocławiu i Świdnicy. Tradycja przekazywana ustnie w rodzinie wskazywała na to, że Emilio Gustavo Luiz – pod takimi imionami występował w Brazylii, był jednym z ośmiorga rodzeństwa, a kilku z jego braci miało walczyć w różnych lokalnych konfliktach podczas Wiosny Ludów w 1848 roku. Mieli oni w następnych latach emigrować między innymi do Australii, Nowej Zelandii, Kanady i Stanów Zjednoczonych.
Sam Berger przynajmniej od 1840 roku służył w 1. Śląskim Regimencie Piechoty Nr. 10., który sformowany został 21 listopada 1808 roku we Wrocławiu. To słynny w późniejszym okresie świdnicki pułk grenadierów, który od 1 lipca 1860 roku nosił nazwę 1. Śląski Regiment Grenadierów Nr. 10, a 27 stycznia 1889 roku nadano mu imię króla Fryderyka Wilhelma II [Regiment Grenadierów im. króla Fryderyka Wilhelma II Nr. 10 (1. Śląski)]. Przez wiele lat regiment ten stacjonował w garnizonie świdnickim.
Pewną zagadką pozostaje fakt, że wszystkie źródła jako miejsce urodzenia Emila Gustava Luiza Bergera podają Świdnicę. Problem w tym, że takiej osoby nie ma w zachowanych dla tego okresu księgach chrztów ewangelickich w Kościele Pokoju. Tę niejasność wyjaśnił historyk Sobiesław Nowotny:
– Sprawdziłem zarówno księgi chrztów dla miasta, jak i dla podświdnickich wsi, dla których prowadzono osobne księgi. Jest w nich sporo Bergerów, ale żaden z nich nie jest tym „naszym”. Rozwiązanie może być więc tylko jedno. Ponieważ Berger urodził się w rodzinie wojskowej, jego chrzest odbył się nie w Kościele Pokoju, a w kościele garnizonowym (dziś Kościół Zielonoświątkowy w Świdnicy), dla którego prowadzone były osobne, wojskowe księgi chrztów, ślubów i zgonów. Niestety, mamy w tym wypadku pecha, bo zachowały się księgi dopiero od 1833 roku, a więc cztery lata po chrzcie Bergera – mówi Sobiesław Nowotny.
Być może Emilio Gustavo Luiz wiódłby spokojne życie w Świdnicy, gdyby nie wybuch tzw. I wojny o Szlezwik w latach 1848-1851.

Wojna ta toczyła się z przerwami pomiędzy Danią oraz krajami Związku Niemieckiego. Bezpośrednią przyczyną wojny było powstanie w marcu 1848 roku niemieckiej ludności w Szlezwiku, Holsztynie i Lauenbergu – krajach, które wchodziły w skład Związku Niemieckiego, ale personalnie były związane osobą króla Danii. Jedynie w północnym Szlezwiku przeważała ludność duńska. Na pozostałych obszarach Niemcy utworzyli w wyniku rewolucji własny rząd i armię i rozpoczęli walkę o odłączenie się od Danii. Rewolucyjną armię zasilili nie tylko ochotnicy i najemnicy z krajów niemieckich, ale również regularne oddziały armii pruskiej, między innymi na krótko 1. Śląski Regiment Piechoty Nr. 10, w którym służył Berger i który wszedł w skład 9. Dywizji w V korpusie armijnym wojsk pruskich.
Według wspomnianego biografa Werlanga, Berger wyruszył na wojnę właśnie w składzie tego regimentu, chociaż wydaje się również, że mógł być jednym z kilkunastu tysięcy żołnierzy najemnych, jacy zaciągnęli się na służbę rządu Szlezwiku-Holsztynu. Jakkolwiek miała się sytuacja, potomni mówili w odniesieniu do Emilio Gustava Luiza , że był bohaterem wojennym, chociaż nie znamy jego losów podczas tej kampanii. Zwycięstwo Duńczyków w tej wojnie i podpisanie pokoju pomiędzy Prusami i Danią w lipcu 1851 roku sprawiło, że kilkadziesiąt tysięcy najemnych żołnierzy pozostających na żołdzie władz Szlezwiku-Holsztynu zostało zdemobilizowanych. Około 1770 byłych żołnierzy, wśród których był także Berger, postanowiło zaciągnąć się do armii brazylijskiej, która w Niemczech prowadziła rekrutację na wojnę z Argentyną o wpływy w regionie ujścia rzeki La Plata. Sprawa poszła o tyle łatwo i szybko, że w Hamburgu już od stycznia 1851 roku przebywał wysłannik rządu brazylijskiego, który miał za zadanie zwerbować ochotników na wojnę za oceanem. Odpowiedzialnym za rekrutację był pułkownik Sebastião do Rêgo Barros, któremu udało się wysłać do Brazylii dwanaście kompanii, w skład których wchodzili: starszy sierżant, dwóch młodszych sierżantów, sześciu kaprali, dwóch doboszy i stu czterdziestu żołnierzy.
Propozycja była tyle atrakcyjna, że nie mający, co ze sobą zrobić weterani, po odsłużeniu odpowiedniej liczby lat w armii brazylijskiej, mieli otrzymać działki osadnicze i pensje od rządu Brazylii. Zgodnie z zapisami kontraktu Berger – podobnie jak pozostali ochotnicy – był zobowiązany do odbycia 4-letniej służby wojskowej w armii brazylijskiej z zachowaniem swojego dotychczasowego stopnia w postaci odpowiednika w armii brazylijskiej. Po zakończeniu służby Berger miał otrzymać na własność działkę osiedleńczą w prowincji Rio Grande do Sul lub Santa Catarina. Jej wielkość zależała od stopnia i funkcji w Legionie Niemieckim. Zwykli żołnierze mieli otrzymać działki o powierzchni 22.500 sążni kwadratowych, a oficerowie o powierzchni 62.500 sążni kwadratowych. Ponieważ 1 sążeń kwadratowych to około 0,55976 hektara, zwykli żołnierze otrzymywali działki o powierzchni 12,6 hektara, natomiast oficerowie działki o powierzchni około 35 hektarów. W niektórych źródłach podawana jest informacja, że Berger otrzymał działkę o powierzchni 72,6, co niewykluczone, że jest pomyłką, wielkość ta jest bowiem dwukrotnie większa niż działki oficerskie. Być może chodzi nie o 72 a 12 hektarów, co sugerowałoby, że Berger nie posiadał stopnia oficerskiego. Oczywiście istnieje także możliwość, że otrzymał on tak dużą działkę w wyniku innych decyzji lub okoliczności. Na to wskazywałby fakt, że rodzina Rohde, z której wywodziła się jego przyszła żona, a która także otrzymała działkę w Colônia de Santo Nelo, dostała ziemię o powierzchni 72,6 ha. Niewykluczone więc, że Berger otrzymał działkę osiedleńczą nie wyłącznie w oparciu o podpisany kontrakt na służbę w armii, ale także na innych zasadach. I znowu potwierdzeniem takiej możliwości jest fakt, że analogicznie jak rodzina Rohde, tytuł własności do swojej działki otrzymał dopiero 29 września 1887 roku po spłaceniu rządowi brazylijskiemu ostatniej rady z 450 tysięcy riali. Wtedy też dopiero został pełnoprawnym właścicielem działki nr 12 w Colônia de Santo Ângelo.

Zgodnie z pozostałymi zapisami kontraktu, po czterech latach służby Berger mógł na koszt rządu wrócić do Europy lub osiąść na stałe w Brazylii i otrzymywać roczną pensję w złocie. Mógł także pozostać w wojsku w armii brazylijskiej.
Ciekawostką zapisaną w kontrakcie jest także to, że Berger – jak każdy żołnierz Legionu Niemieckiego – miał podlegać dyscyplinie i regulaminowi obowiązującemu w pruskiej armii, włącznie z pruskim systemem kar i wyroków sądowych.
Po podpisaniu kontraktu Berger, zaokrętował się w Hamburgu na jeden ze statków i popłynął do Brazylii, gdzie dotarł pomiędzy majem a sierpniem 1851 roku. Na miejscu weterani z Niemiec zostali zgrupowani w Legionie Niemieckim, zwanym „Brummer”. Tym słowem określano żołnierzy niemieckich, co oznaczało ludzi marudzących, malkontentów czy szepczących w nieznanym języku. Określenie „Brummer” stało się w wielu przypadkach przydomkiem używanym przez niemieckich weteranów, którzy byli w pewnym sensie dumni z tego, że stanowili zwartą grupę niemieckich kolonistów w Brazylii, a samo słowo stało się pewnego rodzaju wyróżnikiem. Zresztą potomkowie Emilio Gustavo Luiza często określali go tym właśnie przydomkiem.
Jeszcze w Hamburgu dokonano podziału Legionu Niemieckiego na jednostki taktyczne. Do Brazylii wysłano łącznie 12 kompanii piechoty, wojsk inżynieryjnych i artylerii.
Żołnierze zachowali swoje czarne mundury z okresu służby w armii Szlezwiku-Holsztynu oraz broń. Podstawowym elementem uzbrojenia „Brummerów” były stosunkowo nowoczesne, odtylcowo ładowane karabiny systemu Dreyse’a, zaprojektowane w latach 30. XIX wieku i wprowadzone do powszechnego użytku w armii pruskiej w następnej dekadzie. Karabiny odtylcowe mogły być ładowane w pozycji leżącej, a wydatne zwiększenie ich szybkostrzelności sprawiło, że na polach bitew uległa zmniejszeniu rola kawalerii. Karabiny tego systemu wykazać miały w przyszłości dużą przewagę nad bronią używaną przez wojska w Ameryce Południowej.
Lądowanie wojsk w Rio de Janeiro wywołało wielką sensację. Ich umundurowanie z błyszczącymi hełmami i odznaczeniami sprawiało duże wrażenie. Zostali zakwaterowani w koszarach w Praia Vermelha, a wkrótce wizytował ich sam cesarz Brazylii Pedro II (1825-1891).

Poważna siła, jaką miał stanowić Legion Niemiecki, okazała się być przesadzona. Przede wszystkim nie wszyscy żołnierze, którzy się zaciągnęli, posiadali dobre wyszkolenie i doświadczenie wojskowe. Spora część z najemników była awanturnikami wszelakiej maści, przedstawiającymi niewielką wartość bojową. Fikcją okazała się kompania artyleryjska, bo w niej zgrupowano żołnierzy w większości mających duże problemy z obsługą niezbyt nowoczesnych dział w armii brazylijskiej. Na dodatek dość szybko zaczęły rodzić się konflikty, nie tylko między oficerami niemieckimi i brazylijskimi, ale także między samymi Niemcami. Wszystko to razem doprowadziło do dużego obniżenia dyscypliny w Legionie. Coraz częściej zdarzały się dezercje, a w perspektywie kilku miesięcy zaczęto reformować legion, likwidując niektóre jednostki, a pozostałych żołnierzy rozdzielając po innych kompaniach lub wcielając do armii brazylijskiej.
Wojna, w której Berger wraz ze swoimi towarzyszami miał wziąć udział, wybuchła 18 sierpnia 1851 roku pomiędzy konfederacją częściowo niezależnych stanów Argentyny a Brazylią i jej sojusznikami – Urugwajem (część prowincji) oraz Paragwajem. Źródło konfliktu sięgało lat 30. XIX wieku, kiedy w Urugwaju wybuchła wojna domowa między konserwatystami i liberałami, a argentyński dyktator Don Juan Manuel de Rosas postanowił wmieszać się w nią i rozciągnąć wpływy Argentyny na ten obszar. A był on ważny strategicznie i gospodarczo, bowiem to tu znajdował się duży port w tej części Ameryki – Montevideo u ujściu rzeki La Plata, a na dodatek obszary te były bogate w złoża platyny (stąd konflikt ten nazywany jest najczęściej wojną platynową). Takie zwiększenie znaczenia Argentyny na obszarze Urugwaju godziło w interesy Cesarstwa Brazylii, które mimo, iż było monarchią, stanęło w obronie demokracji i wolności Urugwaju, oczywiście nie bezinteresownie, bo samo liczyło na wpływy w rejonie ujścia La Platy do Atlantyku.
Wojska brazylijskie i ich sojusznicy po wkroczeniu na teren Urugwaju stoczyli kilka potyczek z armią argentyńską i jej urugwajskimi sojusznikami, a następnie ruszyły na Buenos Aires, gdzie gubernatorem był Rosas. Do decydującej bitwy doszło 3 lutego 1852 roku pod Caseros, kilkanaście kilometrów na zachód od Buenos Aires.
Obie armie liczyły po mniej więcej 26 tysięcy żołnierzy, przy czym Argentyńczycy posiadali nieco więcej dział (60) przeciwko 45 pozostających na wyposażeniu wojsk koalicji. Legion Niemiecki w zasadzie nie wziął udziału w bitwie i pozostawał jako odwód w obozie polowym, z wyjątkiem kompanii strzeleckich, które włączono do Dywizji Marquesa de Sousy. W decydującym momencie 6-godzinnego starcia strzelcy niemieccy ogniem ze swoich szybkostrzelnych karabinów przełamali na jednym z odcinków opór wojsk argentyńskich, których salwy były coraz rzadsze ze względu na brak amunicji. Ostatecznie pozwoliło to na szturm koalicjantów na pozycje Argentyńczyków, którzy poszli w rozsypkę. Stracili oni 1.500 żołnierzy zabitych, a blisko 7.000 zostało wziętych do niewoli.

Nie wiemy dokładnie, gdzie znajdował się w czasie bitwy Emilio Gustavo Luiz Berger. Ponieważ mamy informację, że był ranny i przebywał w szpitalu, można przypuszczać, że należał do jednej z kompanii strzeleckich i wziął bezpośredni udział w bitwie.
W listopadzie 1852 roku rząd brazylijski postanowił zwolnić z kontraktów najemników niemieckich jako bezużytecznych. Większość zgodziła się na demobilizację i objęła w posiadanie działki osiedleńcze lub wróciła do Niemiec. Część wstąpiła do armii brazylijskiej. Do 1855 roku przetrwały jedynie kompanie artylerii, pozbawiona sprzętu i zdziesiątkowane dezercjami. Nie wiemy, którą drogę wybrał Berger. Po wyjściu ze szpitala w latach 1852-1857, przebywał w miejscowości Porto Alegre, prawdopodobnie służąc dalej w resztkach Legionu Niemieckiego lub brazylijskich formacjach wojskowych, celem wypełnienia kontraktu.
Dopiero 9 grudnia 1857 roku Emilio Gustavo Luiz Berger przybył do Colônia de Santo Ângelo i osiadł przy ówczesnej Picada Morro Pelado.
Cdn.
Druga część – czytaj tutaj: Ze Świdnicy do Agudo. Niezwykłe życie Emilio Gustava Luiza Bergera (cz. 2).
Andrzej Dobkiewicz (Fundacja IDEA)
Opracowanie powstało w ramach projektu w otwartym konkursie Starostwa Powiatowego w Świdnicy na realizację zadań publicznych w zakresie kultury, sztuki, ochrony dóbr kultury i dziedzictwa narodowego oraz krajoznawstwa.
4 LIKES
Skomentuj jako pierwszy!