Świdnica w wiekach dawnych ze względu na swe znaczenie jako stolicy księstwa, w pewnym okresie miasta drugiego co do wielkości na Śląsku, ważnego ośrodka handlu, administracji i sądownictwa, była obiektem godnym i w pełni zasługującym na opisanie. Z wielu opisów pozostawionych przez historyków, miłośników wiedzy czy też śląskich patriotów na większą uwagę zasługują prace Jakoba Schickfußa New Vermehrte Schlesische Chronica und Landes Beschreibung z 1625 r., Friedricha Lichtsterna vel Lucae Schlesien curiose Denckwürdigkeiten oder vollkommene Chronica von Ober und Nieder-Schlesien z 1689 r., czy wreszcie XVIII-wieczne wiekopomne dzieło pruskiego królewskiego statystyka Friedricha Albrechta Zimmermanna Beytraege zur Beschreibung von Schlesien.
Autor tej ostatniej pracy, która do dnia dzisiejszego służy za podstawę historykom pragnącym zgłębić szczególnie dzieje okolicznych wsi, poświęcił księstwu świdnickiemu, w tym oczywiście i Świdnicy, osobny tom piąty.
Na łamach Świdnickiego Portalu Historycznego opublikowaliśmy już opis Świdnicy anonimowego autora z 1789 r. [czytaj tutaj: XVIII-wieczny opis Świdnicy (cz. I), XVIII-wieczny opis Świdnicy (cz. II)].
Oczywiście każdy z tych bogatych opisów musi zostać poddany surowej historycznej krytyce zanim stanie się podstawą faktograficzną dla historyka. Tłumacząc drukowany poniżej tekst z Kroniki Friedricha Lucae kierowałem się raczej chęcią przedstawienia mieszkańcom Świdnicy żyjącym u schyłku XX wieku takiego obrazu naszego miasta, jaki pozostawił człowiek żyjący pod koniec XVII wieku. Opis o tyle ciekawy, gdyż napisany już po zniszczeniach miasta przez wojnę trzydziestoletnią, nie pozbawiony oczywiście fragmentów, które można by między bajki włożyć. Taka jednak była owa epoka, w której nawet władze miejskie, co wynika z zachowanych rachunków, płaciły kolosalne sumy, aby tylko kolejni bajarze układali coraz to nowe i bardziej niezwykłe historie. Wówczas, w XVII i XVIII wieku, jak widać, owym „kowalom wykuwającym kłamstwa” nie brano tego za złe. I my przymknijmy też oko na, a z pewnością wiele się nauczymy, ponieważ baśniowe wstawki we fragmencie opisującym miasto zupełnie nie obniżają jego wartości historycznej i pozostaje on nadal interesującym źródłem dla osób zainteresowanych lokalną historią, tym bardziej ciekawym, że dotychczas nie tłumaczonym na język polski, a tym samym nie znanym szerszemu kręgowi czytelników.
O księstwie świdnickim
Księstwo świdnickie jest jednym z owych największych księstw Śląska. Niektórzy chcą naliczyć w nim, nie wliczając miast, ponad 657 wsi, i prawdopodobnie stąd otrzymują taką ich sumę, ponieważ w wielu wioskach włada po dwóch właścicieli. Poza tym (księstwo świdnickie) wraz z jaworskim ma zajmować ósmą część kraju.
W kierunku wschodnim graniczy ono z księstwem brzeskim, w kierunku południa z królestwem czeskim, częściowo zaś z księstwem ziębickim, w kierunku zachodnim z księstwem jaworskim, zaś w stronę północy z księstwem legnickim i wrocławskim. W roku 1670 rajca złotoryjski Johannes Kühnovius, wydał w miedzi mapy obu omawianych księstw, i wskazał tym samym na właściwe cechy ich położenia.
Miasto Świdnica i jej okręg
Świdnica – stolica księstwa, od której nosi ono swą nazwę, zdobi Śląsk wyśmienicie. Obydwie rzeczy – zarówno jej powstanie, jak i początek jej imienia, trudno daje się ocenić, jakkolwiek niektórzy chcą je wywodzić od owych dawnych osiadłych między Odrą i Łabą Suionibus lub Suevis. Inni widzą w pierwszym założycielu miasta polskiego szlachcica zwanego Suebonitzky; a jeszcze inni przypisują nazwie miasta pogańskiemu dowódcy wojska Swidno, który przez pewien czas miał próżno oblegać siedzibę rozbójników – zamek Asceburgum, zwany w późniejszym okresie Zohtenberg (chodzi o zamek na Ślęży).
Prawdopodobnie pierwszeństwo leży po stronie tych jeszcze, którzy dowodzą, iż Świdnica stą otrzymała swe imię, ponieważ miejsce, na którym wybudowane zostało miasto, w roku 1070 wraz z całą okolicą miało być słynnym terenem łowieckim w dawnych czasach. To przypuszczenie i nam powinno w pierwszym rzędzie również wpaść na myśl a to w odniesieniu do pieczęci miasta, która ukazuje dziką świnię wraz ze złotą koroną a w trzecim polu podniesionego ku górze gryfa.
Miasto otacza ziemia urodzajna i kraj równinny, który nawadnia rzeka Bystrzyca, przepływająca w pobliżu miasta.
Przed laty miasto powiększały daleko wybiegające przedmieścia o pięknych domach, folwarkach i ogrodach, wraz z kościołem św. Mikołaja i św. Michała, przynależnego krzyżowcom z czerwoną gwiazdą, lecz około roku 1633 zostały w większej części spustoszone i zamienione w pokłady popiołu. Najważniejsze spośród rzeczy, które obecnie znajdują się na przedmieściach, jest ów duży kościół pod wezwaniem Trójcy Świętej, na którego budowę luteranie otrzymali zgodę podczas pokoju westfalskiego, z należącymi do niego domami parafialnymi, stojący przed bramą Piotrową, o czym szerzej opisuje nasza Kronika na stronie 432.
W zamierzchłych czasach umocnienia miasta były w wielkim poważaniu, i do dnia dzisiejszego składają się one z potrójnych murów obwodowych, w których doliczyć się można 1800 otworów strzeleckich, wysokich i mocnych wież obronnych, potężnych rondeli, głębokich, jakkolwiek suchych fos, szerokich międzymurzy, na których terenie mieszczaństwo niekiedy odbywa ćwiczenia w strzelaniu do tarczy, i olbrzymich bram sklepionych.
Do miasta wkroczyć można przez sześć bram. Tam pod każdą sklepioną bramą znajduje się szczególny kamienny sklepiony kościółek zwany inaczej kaplicą, mianowicie pod bramą św. Piotra – kościółek św. Piotra, pod bramą Dolną – kościółek św. Wawrzyńca, pod bramą Kraszowicką – kościółek św. Małgorzaty, pod bramą Witoszowską – kościółek św. Jana, pod bramą Strzegomską – kościółek św. Barbary, a pod bramą Ściętych – kościółek św. Wolfganga.
Szczególną ozdobą wewnętrznego miasta, która prezentuje się wśród tych budowli sakralnych jest kościół farny św. Stanisława i św. Wacława, wspaniała wielka budowla wzniesiona w 1330 r. przez księcia Bolesława Małego, zwanego Bolkiem, której szerokość wewnętrzna rozciąga się na 48 łokci, wysokość wewnętrzna do sklepienia, które dźwiga 10 kamiennych filarów, na 47 łokci i długość na 127 łokci. Poza wielkim nadmiarem ołtarzy można w nim oglądać sporo kaplic pięknie dobudowanych po bokach, oddzielonych od reszty kościoła mocnymi żelaznymi kratami, również dużą liczbę artystycznych i kosztownych epitafiów wykonanych w marmurze i metalu jak i nagrobków z głęboko przemyślanymi inskrypcjami. W prawej nawie bocznej w oczy rzuca się w oczy przede wszystkim nagrobek Daniela Schepsa umieszczony na jednym z filarów, wzniesiony z czarno-zielonego nakrapianego marmuru […]
Niedaleko stąd napotkać można również alabastrowy nagrobek Georga Freunda, a na nim wytrawiona scena Zmartwychwstania Chrystusa, której artyzm zaciekawieni widzowie nie mało podziwiać muszą.
Innymi rzeczą, które pomnażają świetność kościoła, są wielkie organy, na jakie rzadko napotkać można na Śląsku, jasne i wielkie okna, i przymocowane na ścianach bocznych po obu stronach obrazy.
Jeszcze bardziej ubogaca ten kościół od zewnątrz jedna z najbardziej ozdobnych na Śląsku wzniesiona z kamiennych ciosów wieża. Posiada w obwodzie dolnej części 98 łokci. Jej wysokość od dołu aż po kamienną galeryjkę, lub obejście, wynosi 121 i pół łokcia, a stąd od trzykroć przestrzelonego hełmu aż po pozłacane zwieńczenie w formie guza 42 łokcie. W wieży wiszą trzy duże dzwony i znajduje się prawdziwy mechanizm zegarowy. Największy dzwon ma w obwodzie 11 łokci, średni osiem łokci, wraz z ćwiercią. Na wielkim dzwonie znalazłem następującą inskrypcję:
Ad res divinas populo pia classica canto, Fulmina discutio, funera ploro pia.
Nawołuję swym klasycznym, pobożnym śpiewem lud na nabożeństwa,
Rozpędzam pioruny, pobożnie opłakuję pogrzeby.
Nie mniej głęboka w treści jest inskrypcja dużego dzwonu zegarowego, który odlany został w 1567 r.:
Si recte pulsor, recte dimetior horas: At sua sponte bonus munia civis obit.
Jeśli uderzam prawidłowo, wówczas odmierzam poprawnie godziny,
Ale dobry mieszczanin sam powinien wywiązać się ze swych obowiązków.
Przed laty przechowywano przy tym kościele kosztowny zbiór kościelnych strojów, jak i przeróżnych bogato wyszywanych perłami ornatów. W roku 1629 cesarz oddał ten piękny kościół ze wszystkim do niego przynależnym owym jezuitom, wraz ze starym stojącym przy nim budynkiem szkoły, na której miejscu w 1664 r. wybudowali oni okazałe kolegium, którego kamień węgielny położył w dniu św. Jana Chrzciciela w obecności magistratu Johannes Saxio, prowincjał Czech i Śląska. Jezuici kształcą tam młodzież i mają swe mieszkania.
Kościół pod wezwaniem Krzyża Świętego, który w 1309 r. ufundował książę Bernard Stateczny i w swej książęcej dobrotliwości obsadził dominikanami, jest również dużą budowlą, a jego wnętrze rozciąga się na długość 109 łokci, szerokość prezbiterium na 17 i szerokość powierzchni kościoła na 50 łokci, zaś wysokość chóru na 42 łokcie. Ponieważ wcześniej wymieniany książę Bernard nie ukończył tej budowli, toteż w 1309 r. dwóch mieszczan Andreas Vogel i George Gentzier przeznaczyli na ten cel 240 grzywien srebra i dopomogli ją ulepszyć.
W 1642 r. kościół i klasztor doznał szkód wielkich od owych żołnierzy szwedzkich, stając się totalną ruiną; lecz już w 1653 r. Cryspinus Mück, ksiądz i przeor tutejszego zgromadzenia, nakazał uczynić prezbiterium ponownie użytecznym dla nabożeństw.
Kościół i klasztor pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny w lesie zajmuje również dość rozległy obszar. Niektórzy twierdzą na podstawie starych dokumentów, że w dawnych czasach ów klasztor położony w Świdnickim Lesie obsadzony miał być przez cystersów, lecz gdy Świdnica została otoczona murem, mieli się oni wynieść do Krzeszowa, jakkolwiek bez żadnej przyczyny. Inni jednak podają tę bardziej wiarygodną informację, że w 1220 r. trzech braci hrabiów z Wierzbnej, mianowicie Stephanus, Andreas i Franciscus, ufundowali ten klasztor i kościół, i dzięki szczególnej pobożności obsadzili go franciszkanami.
Na zewnątrz przylega do kościoła stara zakończona spiczasto wieża z dzwonami i mechanizmem zegarowym. Wnętrze prezbiterium wraz z nawą ma długość 92 łokci, szerokość 49 łokci i wysokość 29 łokci. Wśród wielu starych nagrobków, można w nim oglądać wyobrażenie księżnej Agnieszki, której prochy spoczywają w samym kościele, chociaż nikt nie zna jej właściwego miejsca pochówku. […]
Poza główną ozdobą tego kościoła są wiszące na ścianach stare kartusze i herby szlacheckie, tych rycerzy, którzy zostali tutaj pochowani. Również ten kościół posiada niezłe organy, klasztor zaś ma sklepione krużganki i kilka sal przestronnych jak i dobrze zadbany ogród przykościelny.
Wymieniany wyżej i wcześniej kościółek św. Barbary przy bramie Strzegomskiej został wybudowany z własnych środków przed 180 laty przez czcigodnego patrycjusza i rajcę miejskiego zwanego Wentzel von Tommendorf. Jego długość rozciąga się na 18 i pół łokcia […]
Choć kościółek doznał szkód wielkich podczas ostatniej wojny (mowa o wojnie trzydziestoletniej – dop. tłum.), lecz w późniejszym czasie odrestaurowany został przez starostę księstwa świdnickiego. […]
Miasto Świdnica nie odczuwając braku kościołów, opatrzona jest podobnie innymi fundacjami należącymi do spraw ducha, w szczególności dobrze zaopatrzonymi przytułkami, dla wdów, sierot i innych potrzebujących pomocy osób. Również do końca utrzymuje ona bogaty szpital, a także szpital Św. Ducha, lazaret, dwa domy dla ubogich dzieci, ustanawia również nad nimi wiernych opiekunów, którzy doglądają legatów, prawidłowo je wykorzystują, a następnie muszą się z nich rozliczyć.
Przed czasem miasto zawiadywało również stypendiami fundowanymi przez rodziny Stangenberg, Greßel, Beer, Frühauf, Monhart i Starck, które przeznaczone były na utrzymanie biednej młodzieży szkolnej i wspieranie ich studiów, z pożytkiem dla ojczyzny, na szkołach wyższych.
Poza tym w pewnym przeznaczonym do tego celu domu roztacza się szczególną opiekę nad biednymi starymi ludźmi i podobnymi zmęczonymi życiem ludźmi, którzy pracą rąk swych nie mogą więcej zarabiać na swój chleb.
Wśród budowli świeckich znajduje się wybudowany w 1295 r. przez księcia Bolesława Surowego zamek książęcy nazywany inaczej rezydencją, zdaje się on jednak nie posiadać dużego znaczenia, o małych wymiarach, bo chociaż kamienny, robi on jednak małe wrażenie, podobnie jak jego pomieszczenia, przeważnie sklepione i wysokie pokoje, które stoją opustoszałe; jedynie resztki dawnych murów i składów pokryte są dachem.
W 1627 r. zamek ten należał do szlachetnego rodu von Gelhorn, rządził nim zwłaszcza pan Friedrich von Gelhorn z Pieszyc. W późniejszym czasie, nie wiem jaką drogą i sposobem, dostał się on w ręce pana barona Otto von Nostitza, starosty księstwa świdnicko-jaworskiego, oraz jego rodu. Przed paroma laty jego syn Christoph Wentzel hrabia von Nostitz, początkowo starosta księstwa legnickiego, później głogowskiego, powierzył owym kapucynom, którzy obecnie przekształcają go w klasztor.
Wśród innych budynków wymienia się również dosyć duży dom, zwany dworem biskupim, a o tym się twierdzi, że w dawnych czasach zwykle mieli się w nim zatrzymywać przejeżdżający przez miasto biskupi.
Na dużym czworobocznym placu rynkowym stoi rozległy wybudowany wysoko z kamienia ratusz, bardzo okazałe palatium. […]
W dawnej Izbie Rajców, nad której drzwiami znajduje się następująca inskrypcja: Felix Civitas, quae Tempore pacis timet bella [Szczęśliwe miasto, które w czasie pokoju, obawia się wojny.]; pokazuje się przeróżne ciekawostki, wśród nich pewne stare malowidło nad stołem rady miejskiej, które przedstawia Krucyfiks i św. Jana Ewangelistę z datą 1202.
W tej samej Izbie Rajców rokrocznie dokonuje się w dzień św. Marcina wyboru rady miejskiej, a wcześniej w stojącej obok kaplicy odprawia się mszę świętą.
W tym samym miejscu rada miejska jako historyczną pamiątkę przechowuje wielki miecz księcia Bolesława (Bolka), który nakazywał nosić go przed sobą podczas wielkich uroczystości na znak swej suwerenności. Ma on 3 i pół łokcia i trzy cale długości, a przez calą klingę cztery cale szerokości.
Pozostałymi pomieszczeniami ratusza są nowa Izba Rajców, w których rozstrzygane są sporne sprawy spierających się partii, kancelaria, izba skarbowa, jak i wiele innych izb i sal. Na zewnątrz, po prawej stronie od izby skarbowej, na szczycie wykusza stoi wyrzeźbiony w drewnie, pomalowany anioł trzymający w prawej dłoni obnażony miecz, a w lewej herb miasta, również wyrzeźbiony.
Przed tymi izbami wystawia się codziennie wieczorem około 9 godziny zapaloną świecę, która wypala się do końca przed nastaniem jutrzenki. Naiwni dają się przekonać, że gdy tylko świeca sama od siebie zgaśnie, miastu zagrażać ma jakieś niebezpieczeństwo albo oznacza to rychłą śmierć któregoś z radnych.
W ratuszu tym w okrutny sposób hańbi się wysoki tytuł kanclerza, kiedy to woźnego wspominanej Izby Rajców nazywa się kanclerzem, a którego gdyby nie prawidłowo obserwował ową świecę, lub zapomniałby jej zapalić, za karę wrzuca się do ciemnej izby zwanej inaczej więzieniem.
W kierunku wschodnim stoi pomiędzy kramami kupieckimi i domem kupieckim, wzniesiona wysoko z kamienia, kryta miedzią, dwukrotnie przestrzelona wieża ratuszowa, na której zachowany jest piękny zegar, z ozdobnymi wskazówkami na wszystkich czterech stronach i wygodna galeryjka, z której codziennie usłyszeć można grę muzykantów (hejnalistów).
Cóż w minionych czasach bajano o niezwykłej historii, która w Świdnicy i przy tej wieży rozegrać się miała, postanowiłem tu dołożyć, aby czytelnik mógł z niej wyciągnąć dobrą naukę obyczajów.
Sobiesław Nowotny
Friedrich Lichtstern zwany też Lucae urodził się w 1644 roku w Rotenburgu w północno-wschodniej Hesji (Niemcy). Pochodził z ewangelickiej rodziny. Jego ojciec – Johann był profesorem w książęcym gimnazjum w Brzegu, do którego zresztą uczęszczał Friedrich. Po jego ukończeniu od 1662 roku studiował teologię na uniwersytetach w Heidelbergu, Nijmegen, Utrechcie, Leiden i we Frankfurcie. Gruntowna wiedza jaką wyniósł z tych studiów uczyniła z niego znakomitego teologa. Podobnie jak ojciec został pastorem. W 1668 roku został kapelanem sądowym, a następnie nadwornym na dworze książąt legnickich. Po wymarciu Piastów śląskich w osobie księcia Jerzego Wilhelma I i objęciu władzy przez Habsburgów, wobec akcji skierowanej przeciwko ewangelikom i zamknięciu kościoła na zamku w Legnicy, Lucae zdecydował się w 1675 roku na emigrację. Rok później został głównym pastorem w Kassel, a w następnych latach inspektorem szkolnym w Siegen. W 1694 powrócił do Hesji i został metropolitą w Spangeberg. W 1696 roku przeniósł się do rodzinnego Rotenburga. Jako metropolita dicezjalny zmarł tu w 1708 roku. Był autorem wielu dzieł teologicznych i historycznych, m.in.: Klucz do świata duchowego (1679), Śląska korona książęca lub prawdziwy opis Górnego i Dolnego Śląska itp. (1685), Pamiątki śląskie lub kompletna kronika Górnego i Dolnego Śląska (1689), Szlachetny klejnot na heskiej koronie państwowej (1701), Flaga triumfu i honoru (1702). Andrzej Dobkiewicz.
18 LIKES
Skomentuj jako pierwszy!