Po 28 latach starań udało się dotrzeć do niezwykłego dokumentu, który nie tylko potwierdza zachowaną, lakoniczną wzmiankę mówiącą o istnieniu w podświdnickim Pszennie, całkowicie zapomnianego polskiego kościoła pw. św. Galla, ale co jest wielką sensacją pozwala nam na zlokalizowanie – nieznanego do tej pory – jego położenia oraz tego jak wyglądał!
Mało tego, dzięki dokumentowi wiemy, kiedy został zburzony, znikając nie tylko z kart historii. Wobec praktycznego braku źródeł do jego historii, zniknął on także ze świadomości mieszkańców tej miejscowości. Dziś fragment historii Pszenna możemy napisać na nowo.
W kontekście okoliczności w jakich kościół został ufundowany i tego, że wraz z dokumentem do którego uzyskaliśmy dostęp, udało się wyciągnąć na światło dzienne niezwykłe i nieznane do tej pory fakty z jego dziejów – ważne dla Pszenna i Świdnicy, odkrycie to jest w pewnym sensie sporą sensacją.
Poza tą wioską na wzgórzu położony jest mały kościółek murowany św. Galla, który uległ całkowitemu zniszczeniu, jednakże ostatecznie odnawiać go zaczęła katoliczka pani Katharina Schoberin, żona świdnickiego aptekarza, do którego, jak opowiadają, odbywano dawniej peregrynację (pielgrzymkę). Opowiada się również, że niegdyś w dniu św. Galla w czasie targów świdnickich przyprowadzano z Polski liczne stada wołów, a pewien człowiek spośród owego tłumu powodowany wiarą miał wystawić (ufundować) ten kościół.
Ten krótki cytat pochodzący z XVII-wiecznych źródeł kościelnych w zasadzie był do niedawna jedyną informacją o kościele pw. Św. Galla w Pszennie, jeżeli nie liczyć lakonicznej informacji Grögera, autora dość ciekawego opisu księstwa świdnickiego, który podaje, że po bitwie pod Marcinowicami i Szczepanowem stoczonej pomiędzy wojskami szwedzkimi i cesarskimi w 1642 r., w kościele tym miano rzekomo złożyć zwłoki księcia Franza Albrechta von Sachsen-Lauenburg, który ciężko ranny w tej bitwie (31 maja 1642 roku) zmarł kilkanaście dni później 10 czerwca 1642 roku. Informacja ta nie zasługuje jednak na zaufanie, bo książę został przewieziony do Świdnicy i tutaj zmarł. Był chyba jednak zbyt znanym wodzem cesarskim, aby pochowano go w małym kościółku w Pszennie.
Dokument do którego uzyskaliśmy dostęp, znajduje się w Archiwum Archidiecezjalnym we Wrocławiu. Dostęp do niego utrudniony był z wielu względów, figurował jedynie w spisach inwentarzowych i nie można było się z nim zapoznać, potem przez wiele lat leżał spakowany podczas remontu archiwum i przenoszenia go do nowej siedziby, w końcu trzeba było go odnaleźć i na nowo zinwentaryzować. Dokument ten znajdował się w zbiorze akt miejscowych parafii Weizenrodau (Pszenno) i datowany jest na 22 czerwca 1782 roku. Jego autorem jest ówczesny administrator i proboszcz parafii w Pszennie Johann Müller. Kieruje on prośbę do biskupa wrocławskiego Filipa Gotharda von Schaffgotsch w sprawie kościółka polnego pw. Św. Galla w Pszennie – Feldkirchel Sancti Galli. Zawiera on wiele bezcennych informacji o samej budowli i jego sytuacji prawnej, podobnie zresztą jak i późniejszy raport na temat kościółka, sporządzony dla biskupa przez dziekana Archiprezbiteriatu Świdnickiego w Kiełczynie (pow. dzierżoniowski). Wprawdzie nie na wszystkie nasze pytania i wątpliwości dokumenty te odpowiadają, ale na ich podstawie jesteśmy już w stanie przywrócić dawny kościół św. Galla w Pszennie na karty historii. Omawiając dzieje tego kościoła należy zająć się różnymi wątkami na kilku płaszczyznach, bez których trudno byłoby docenić znaczenie dokonanego odkrycia. Zacząć należy od tła historycznego.
Pszenno założone zostało w XIII wieku i od samego początku leżało przy bardzo ważnej trasie komunikacyjnej, łączącej powstającą Świdnicę ze stolicą regionu Wrocławiem. Była to również bardzo ważna droga między Świdnicą a Królestwem Polskim, chociaż jej znaczenie urosło przede wszystkim dopiero w XVI wieku, kosztem tzw. traktu podsudeckiego, łączącego Świdnicę i Kraków. W czasie, gdy w Polsce na tronie zasiadają ostatni przedstawiciele z rodu Jagiellonów, a następnie tron obejmują kolejni królowie elekcyjni, Świdnica leżąca na Śląsku rozwija się prężnie i przeżywa okres swego największego rozkwitu nie tylko jako miasto rzemieślnicze, ale przede wszystkim jako znaczny ośrodek kupiecki. Zasięg wymiany handlowej Świdnicy jest olbrzymi. Sięga krańców Europy Zachodniej z jednej strony (wspomnieć tylko wystarczy Flandrię i prowincje włoskie), z drugiej zaś odległą Ruś (z którą handel zaczyna jednak powoli zamierać. Wiąże się to z licznymi wojnami prowadzonymi przez Polskę na wschodzie zarówno z Państwem Moskiewskim, jak i z Turcją). Zmiana systemu gospodarki w Rzeczpospolitej, wiążąca się między innymi ze zdobywaniem coraz to nowych terytoriów na wschodzie, pojawienie się na szeroką skalę szlacheckich folwarków powoduje, iż ówczesna Polska staję się prawdziwym spichlerzem Europy. Można by nawet użyć tu pewnego skrótu myślowego twierdząc, że Polska staje się wielkim „folwarkiem Europy”, z którego Wisłą, poprzez Gdańsk eksportowano zboże na zachód Europy. Zboże nie było jednak jedynym towarem eksportowym Rzeczpospolitej. Już od średniowiecza na ziemiach polskich zajmowano się hodowlą bydła.
Zgodnie z ówczesnymi zwyczajami woły musiały być zarżnięte jeszcze przed zimą, bo nie posiadano jeszcze możliwości przetrzymywania wielkich stad zimą. Dlatego też pod koniec lata, kiedy zwierzęta te osiągnęły odpowiednią wagę i aby zdążyć na czas z ich transportem, wyruszano w drogę na Zachód Europy. Droga Wisłą do Gdańska była dla takiego „towaru” ze względów technicznych niedogodna, musiano wybierać zatem drogę lądową. Bramą do Europy Zachodniej dla polskich kupców, a właściwie też ostatecznym celem ich wędrówki była Świdnica. Miasto posiadało w owym czasie wszystkie cechy miasta zachodnioeuropejskiego. Zamieszkane przede wszystkim przez ludność niemieckojęzyczną, z nowoczesnym systemem obronnym, wspaniałymi kościołami, szkołą łacińską, mocnym lokalnym samorządem, a nade wszystko kontaktami z licznymi miastami leżącymi bardziej na Zachód.
Przybywający z Polski kupcy prowadzili ze sobą olbrzymie stada wołów na największy w tej części Europy targ bydlęcy, zwoływany właśnie co roku w Świdnicy w dzień św. Galla (czyli 16 października). Historię tą potwierdzają dość dobrze źródła z owego czasu. Często cytowany autor Pieśni pochwalnej o mieście Świdnicy Nikolaus Thomas pisał pod koniec XVI w. m.in.: Gdy słońce w swej wędrówce przynosi powtórnie dzień świętego Gallusa, wtedy ze wszystkich zakątków świata zjawiają się tu obcy kupcy i na długich ciągach wozów przywożą zagraniczne towary, a gdy potem miejski herold nawołuje do rozpoczęcia targu, wówczas pojawia się także polski poganiacz bydła i przyprowadza z sobą niezliczone stada wołów; następnie zakłada on obozowisko na zewnątrz obok miasta, gdzie rozciąga się przestronny równinny plac. Tutaj przybywają mieszkańcy wszystkich miast leżących na niwach Śląska, tutaj zdążają wszyscy chłopi ze wsi, pędzą potem w wielkich stadach tysiące wołów ze sobą i doprowadzają je zadowoleni do swych gospodarstw…
Dla miasta ów targ oznaczał różnorakie korzyści. Przede wszystkim z cła pobieranego od pędzonych wołów do kasy miejskiej wpływało od 15.000 do 20.000 talarów, a rzeźnicy miejscy, których cech należał do największych w mieście, mieli zapewne prawo pierwokupu najlepszych sztuk, nadających się do uboju. Do miasta przybywali kolejni kupcy tym razem z innego kierunku mianowicie z Drezna, Norymbergi, Pragi, po to, aby zakupić część z prowadzonych tu stad i pędzić je dalej do Europy Zachodniej i Południowej. Powodowało to oczywiście nakręcanie koniunktury. Ci drezdeńscy i norymberscy kupcy nie przybywali bowiem z pustymi rękoma, sami przywozili różnorakie towary. W różnych okresach na wielkim targu bydła pomiędzy Świdnicą i Pszennem sprzedawano od 50 do 100 tysięcy sztuk bydła!
Dlaczego akurat Świdnica stała się miejscem największego targu bydła w tej części Europy? Zasługa w tym księcia świdnicko-jaworskiego Bolka II Małego, który 29 maja 1344 roku wydał dwa przywileje. Pierwszy – o wolnym targu solą w mieście, jest dość często wymieniany w różnego rodzajach opracowaniach historycznych o mieście. O drugim – wydanym dla polskich kupców – o wolnym i wiecznym handlu bydłem w dzień św. Galla, w sobotę przed niedzielą Wielkiej Trójcy, wspomina się rzadziej. Był to gest Bolka II Małego w kierunku króla Polski Kazimierza Wielkiego, z którym jeszcze wtedy – zanim przeszedł do obozu luksemburskiego – tworzył sojusz przeciwko Czechom, infiltrującym i uzależniającym od siebie Śląsk. Kazimierz Wielki „zrewanżował” się zresztą świdnickiemu księciu już w następnym roku (1 stycznia 1345 roku), obdarowując świdnickich kupców przywilejem wolnego handlu z Rusią. Równoczesne zamknięcie szlaku na Ruś przez ziemie polskie dla mieszczan wrocławskich, pozwoliło poddanym Bolka II Małego skupić w swych rękach cały handel Śląska ze wschodnią Europą. Od połowy XIV wieku Świdnica stała się więc wielkim ośrodkiem handlu bydłem, co okazuje się być ściśle związane z kościołem św. Galla w Pszennie.
Miejscem odbywanych targów były rozległe błonia należące do miasta położone pomiędzy rzeką Bystrzycą z jednej strony a Piławą z drugiej. Był to teren, który dziś przecina ulica Szarych Szeregów, a na którym leży dzielnica tzw. Kolonia i dawne Zakłady Elektrotechniki Motoryzacyjnej ZEM 2, aż po wieś Pszenno. W okresie przedwojennym powstało na części tych terenów lotnisko polowe, które było wykorzystywane jeszcze po II wojnie światowej.
Cdn.
Andrzej Dobkiewicz & Sobiesław Nowotny
Opracowanie powstało w ramach projektu w otwartym konkursie Starostwa Powiatowego w Świdnicy na realizację zadań publicznych w zakresie kultury, sztuki, ochrony dóbr kultury i dziedzictwa narodowego w krajoznawstwa w 2023 roku.
16 LIKES
„POLSKI KOSCIOL”? NIE ROUMIE. SLASK BYL OD ZARANIA WIEKOW KRAINA WPLYWOW NIEMIECKICH i dzisiejsze Przenno zostalo zalozone w 1243, na prawie magdeburskim, przez osadnikow niemieckich. Przez 700 lat miejscowosc nosilo nazwe Weizenrodau. Skad ten „polski kosciol”
Tak, tak, polski kościół! Zrozumie Pan, gdy przeczyta pozostałe części tego artykułu. Pozdrawiamy!