W Internecie odnaleźć można wiele humorystycznych informacji dotyczących historii Świdnicy. Szczególnie młodemu pokoleniu świdniczan są one raczej nieznane. Dzisiaj przytaczamy dwie z nich (z bielizną osobistą w tle), z czasów powojennych, mając nadzieję, że sprowokują one czytelników do upowszechnienia innych, równie zabawnych.
***
Świdnicki artysta malarz – Jerzy Marciniak – na stronie internetowej z 2009 roku zdradza, skąd wziął się jego szczególny sentyment do ratuszowej wieży. Oto jego relacja:
W 1953 roku ja, mój brat i nasz starszy kolega, 30 kwietnia nocą, wleźliśmy na sam szczyt wieży i zawiesiliśmy tam, między jedną a drugą kulą, białe kalesony. Nikt ich potem nie ściągnął, bo nikt nie odważył się tam wejść. To były takie czasy, że od razu zrobiono z tego jakąś manifestację, jednak tak naprawdę chodziło o zakład. Szukano winnych, brano nas pod uwagę, ale nikt nie chciał uwierzyć, że zrobiło to trzech chłopaków. Dziś sam nie mogę w to uwierzyć. Namalowałem obraz upamiętniający to zdarzenie, jest podpisany naszymi inicjałami i datą.
***
Na rogu Rynku i ulicy Grodzkiej stała przed laty, inna niż obecnie, barokowa, trzykondygnacyjna kamienica mieszczańska. Zburzono ją i na tym miejscu, w 1900 roku, wzniesiono nowy, okazały, secesyjny budynek. Jego szczyt do dzisiaj zdobi posąg Hermesa, patrona kupców i złodziei. Przed wojną na parterze tej kamienicy mieściły się sklep kolonialno – tytoniowy rodziny Böhme oraz Hochennzollern Caffe.
Na innej stronie internetowej można odnaleźć wpis z 2016 roku, w którym autor blogu przywołuje swój tekst sprzed dwóch lat:
Był ciepły wiosenny poranek, słońce przecierało chmury, a zdumieni mieszkańcy przecierali oczy, podnosili głowy do góry i zaczynali się śmiać – na kopule dumnie stał Hermes, ale już nie był goły, Hermes na pupie miał śliczne czerwone majtki, damskie desusy. Wszyscy zachodzili w głowę, skąd te „niewymowne” tam się wzięły? (…) Dopiero władze problem miały – jak tu Hermesowi gatki zdjąć ?! Wozem pożarowym, i owszem, ale jaki obciach dla poważnych strażaków! A do tego środek Rynku i dziesiątki gapiów ! Cóż – rady nie było, honor honorem, a gatki ściągnąć trzeba było i już ! Jeszcze wiele lat od tego zdarzenia ludzie się znacząco uśmiechali, pokazując na wesołego, skrzydlatego patrona kupców i złodziei.
W dwa lata po powyższym wpisie, ku zaskoczeniu blogera, pojawił się komentarz tajemniczego „Uziego”:
Gacie na Hermesie, jeden z moich ulubionych numerów, była ciepła majowa noc 1999 rok Akcję planowałem około dwóch tygodni, rozpoznanie obiektu, zabezpieczenia itp. Na kopułę wchodziłem dwukrotnie, gdyż pierwotnie uszyte gacie były za małe, drugim razem wszystko już poszło doskonale.(…) Cała akcja trwało około 12 minut, gacie na Hermesie w blasku reflektorów wyglądały świetnie. Przyszedłem jeszcze rano popatrzeć na swoje dzieło, wmieszałem się w tłum i delektowałem się akcją strażaków. A wszystko to na pożegnanie dzieciństwa, następnego dnia wyjechałem z miasta.
Stanisław Bielawski
25 LIKES
Skomentuj jako pierwszy!