Wystawa Rzemiosła i Przemysłu (Gewerbe- und Industrie Ausstellung) zorganizowana w Świdnicy w 1911 roku była jedną z największych imprez tego typu, jakie miały miejsce na Dolnym Śląsku i w ówczesnych Niemczech na początku XX wieku. W maju bieżącego roku minęło 110 lat od tego wydarzenia o pozornie regionalnym charakterze, a którego renoma i sukces odbiły się dużym echem także poza granicami Dolnego Śląska. Temu zapomnianemu wydarzeniu poświęcony był w całości pierwszy numer Świdnickiego Magazynu Historycznego, który był bezpłatnie kolportowany wśród mieszkańców powiatu. Na prośbę tych osób, którym nie udało się zdobyć magazynu wydanego przez Świdnicki Portal Historyczny i Fundację IDEA oraz portal Świdnica24.pl, na naszej stronie sukcesywnie publikujemy teksty z tego magazynu.
Poprzednie teksty można przeczytać tutaj: Zanim nastał rok 1911, Żelbetowa piękność i Sukces ŚMH – Lista wystawców, Wystawa Rzemiosła i Przemysłu 1911 r. Dziś…
Zobaczyć, posmakować, powąchać…
W sobotę 27 maja 1911 roku pogoda w Świdnicy była od samego rana piękna. Bezchmurne niebo i świecące słońce jakby chciało pomóc organizatorom w uroczystym otwarciu wystawy. Następca tronu – książę Fryderyk Wilhelm Wiktor August Ernst von Hohenzollern przyjechał Świdnicy pociągiem z Jaworzyny Śląskiej. Przez bramą powitalną, ustawioną przed budynkiem dworca kolejowego, powitały go władze Prowincji Śląskiej i Świdnicy. Relacjonujący wizytę księcia dziennikarze zwrócili jednak uwagę, że brama wskazywała jedynie kierunek dojścia na wystawę, żałując, że miasto nie zechciało zareklamować innych swoich atutów, m.in. monumentalnego kościoła parafialnego i Kościoła Pokoju.
Następnie powozami, które przejechały udekorowanymi girlandami ulicami miasta zaproszeni goście wyruszyli na teren wystawy.
Książę przybył tu przy dźwięku dzwonów świdnickich kościołów o godzinie 11.00, między innymi w towarzystwie nadburmistrza Świdnicy Kaevela, przewodniczącego Parlamentu Miejskiego Freudenberga, nadprezydenta Prowincji Śląskiej Guentera, prezydenta rejencji wrocławskiej i legnickiej Zeydlitz-Trützschlera oraz przedstawiciela ministerstwa ds. handlu Schreibera.
Gości honorowych witały tłumy mieszkańców i zaproszonych oficjeli, poczty sztandarowe i mnóstwo delegacji różnego rodzaju stowarzyszeń, instytucji, związków, organizacji, wojska i władz cywilnych. Chór złożony z 200 śpiewaków pod dyrekcją kantora z Kościoła Pokoju Fritza Drohli odśpiewał hymn Halleluja Ferdinanda Hummela. Po okolicznościowych przemówieniach, nastąpiło otwarcie wystawy przez księcia, który w krótkim przemówieniu powiedział między innymi, że: Ta wystawa jest symbolem pilności i skuteczności działania mieszkańców miasta i całej prowincji.
Galeria 1 (kliknij na obrazek)
O godzinie 13.30 rozpoczął się odświętny obiad dla ponad 300 zaproszonych gości honorowych. Podczas jego trwania miała miejsce krótka, aczkolwiek gwałtowna wiosenna burza, po której woda nieco rozmiękczyła wysypane żwirem alejki. Był to jedyny zgrzyt w uroczystości, który nie zakłócił radosnej atmosfery. A cieszyć było się z czego, bo wiadomo już było, że wystawa odniosła sukces finansowy, a jak się wkrótce miało okazać, także organizacyjny.
Około godziny 17 książę Fryderyk Wilhelm opuścił tereny wystawowe i udał się na dworzec kolejowy, aby pociągiem o 17.37 odjechać do Jaworzyny. W jednej z ówczesnych gazet, w relacji z otwarcia wystawy, autorzy tego opracowania odnaleźli interesującą wzmiankę częściowo związaną z wystawą i z dworcem kolejowym. Wyjeżdżający książę zwrócił bowiem uwagę na elegancką restaurację dworcową. Jak poinformowało go otoczenie, została ona otwarta specjalnie dla gości, którzy będą przyjeżdżać do Świdnicy pociągiem, aby odwiedzić wystawę. Znany więc jest dokładny rok rozpoczęcia działalności dworcowej restauracji, która – choć może już nie tak elegancka – funkcjonowała jeszcze długo po 1945 roku.
Trudno opisać wszystkie atrakcje świdnickiej wystawy w kilkustronicowym artykule. Zresztą ówcześni dziennikarze zaznaczali w relacjach z imprezy, że: Za jednym razem nie można jej zwiedzić. Tak wiele można zobaczyć, posmakować i powąchać. Spróbujmy zatem wczuć się w rolę zwiedzającego, który wchodzi na teren wystawy od jej zachodniej strony.
Idąc w kierunku głównego placu wystawowego mijamy z lewej strony Staw Generalny, za którym wznosi się elegancka restauracja z pięknymi tarasami. To z nich był najlepszy widok na całość przedsięwzięcia. Na smakoszy czekało wiele potraw zarówno regionalnych, jak i tych z dalszych stron, a według ówczesnych dziennikarzy „gość czuł się jak między przysłowiową Scyllą i Charybdą, będąc uwięziony między smakami i zapachami”. Apelowali przy tym, aby goście uważali na… „bezpieczeństwo swoich portfeli”, bo chociaż ceny były dość przystępne, „ilość i jakość proponowanego jedzenia i picia mogło w poważnym stopniu wydrenować je z pieniędzy”. Tuż za restauracją przechodziło się przez nowiutki żelbetowy most przerzucony nad Stawem Gondolowym.
Galeria 2
Z lewej strony znajdowała się duża fontanna, która była podświetlona i mieniła się feerią barw, szczególnie widowiskowo wyglądała więc po zachodzie słońca. Nota bene cały teren wystawy był oświetlony pond tysiącem kolorowych żarówek umocowanych między innymi razem z chorągiewkami na wiszących girlandach, a także reflektorami. Z prawej strony Stawu Gondolowego znajdowała się przystań dla kajaków i łódek, którymi można była popływać. Całość sprawiała wrażenie niezwykłej sielskości i zachęcała do wypoczynku. Obok Stawu Gondolowego po prawej stronie znajdowała się duża cukiernia z mnóstwem słodyczy, wśród których królowały wszelkiego rodzaju ciasta na czele z tzw. Świdnickimi Bombami, nieco przypominającymi współczesne Bajaderki, kwiaty i bukiety wykonane z marcepanu oraz czekolady i czekoladki księcia Bolka, produkowane przez słynną świdnicką wytwórnię Maxa Pannwitza. W kawiarni Kölbela można było też napić się wielu gatunków herbat i kawy, wśród których prym wiodła Mocca, lub ochłodzić się lemoniadami i sokami. Tuż za mostem znajdował się pawilon muzyczny, obok którego znalazło się także miejsce dla orkiestr, jakie koncertowały podczas wystawy.
Centralne miejsce na placu zajmowały rabaty ogrodowe zaprojektowane w stylu rococo przez wrocławskiego architekta ogrodów Hattego, który zresztą był odpowiedzialny za nasadzenia na terenie całej wystawy.
Z prawej strony centralnego placu znajdował się Pawilon Sztuki. Pełen był dzieł śląskich artystów, a główną jego część zajmowały obrazy, akwarele, rzeźby z marmuru i brązu. Spośród tych, które wzbudzały największe zainteresowanie z pewnością można wymienić rzeźbione popiersia Paula Schulza z Wrocławia, wielki obraz Waltera Firlesa Opłakiwanie Chrystusa, czy znakomite prace znanego malarza z przełomu XIX/XX wieku Georga Lebrechta – Blucher nad rzeką Kaczawą, Powrót z Rosji czy Wiatrak w Bolesławicach. Interesującym eksponatem był model w skali 1:1 pomnika Marcina Lutra, który został zamówiony przez władze Dzierżoniowa. Z Pawilonem Sztuki sąsiadował Pawilon Rzemiosła Prowincji Śląskiej, wyposażony przez stolarza Helbiga i malarza Streicha z Wrocławia. Zgromadzono tu wyroby złotnicze i malarstwa zdobniczego, witraże firmy Seilera, która wykonała część witraży do świdnickiej katedry, a także wiele rzemieślniczych wyrobów tkackich, wyszywanki, hafty, ozdoby z tkanin, czepce, ozdoby do ubrań, a także drobiazgi zdobnicze z drewna, metalu i ceramiki. Swoje wyroby prezentowali tu właściciele znanych warsztatów rzemieślniczych, m.in. Ignatius Taschner, Theodor von Gosen, Tillmann Schmitz czy Siegfred Hertel.
Jeżeli ktoś z gości poczuł już głód lub pragnienie, mógł udać się na przeciwną stronę placu, gdzie nieco na uboczu znajdowało się wiele niewielkich budek z najróżniejszym jedzeniem i piciem oraz Pawilon Browarniany i Fabryka Wędlin, w których nie tylko można było poznać metody i tajniki ważenia piwa, ale i pokosztować wielu jego gatunków, między innymi z browaru w Sobótce-Górce czy świdnickiego Rosenthala oraz spróbować aromatycznych wyrobów wędliniarskich. Zanim jednak apetyt został zaspokojony, w drodze do części gastronomicznej wystawy goście musieli minąć lub zajrzeć do środka pięknego domu tzw. Villa Agathe. W zamierzeniach organizatorów wystawy była to wzorcowa willa, której koszt budowy (bez wyposażenia) miał zamknąć się kwotą 24 tysięcy marek. Przyciągała wzrok radosnymi kolorami i była bardzo chętnie odwiedzana szczególnie przez płeć piękną. Panie podziwiały nowoczesne rozwiązania zastosowane w willi w zakresie jej wykonania i wyposażenia. Dom miał 7 pokoi, wspólną sień czy też salon do przyjmowania gości, dwie łazienki, kuchnię, pokój dla służącej, kilka sypialni, garderobę, przebieralnię i okazały taras. Willę wybudował mistrz ciesielski H. Knappe ze Świdnicy, a jej nowoczesne i bogate wyposażenie było zasługą firmy architekta i producenta mebli Hansa Pappe, właściciela znanej fabryki założonej jeszcze w XIX wieku przez Theodora Blichmanna.
Galeria 3
Po zaspokojeniu głodu i pragnienia we wspomnianych budkach tylko krok odwiedzający mieli do pawilonów z wystawami poświęconym leśnictwu, rolnictwu, rybactwu i koloniom. Czegoż tu nie było! Od poroży jeleni i wielkich łopat łosia (te ostatnie podarowane osobiście przez cesarza Wilhelma II Hohenzollerna), przez wypchane zwierzęta – m.in. od Hochbergów – właścicieli Książa oraz właściciela zamku Grodno – hrabiego Zeydlitz-Neukircha, przez także wypchane wszystkie ptaki łowieckie Śląska, strzelby i sztucery, a nawet pułapki na mniejsze i większe zwierzęta. W dziale rybackim zaprezentowano w akwariach i basenach kilkadziesiąt gatunków żywych ryb oraz sprzęt i łodzie do połowów.
Plan Wystawy Rzemiosła i Przemysłu, maj-wrzesień 1911 rok (Wydawnictwo L. Heege w Świdnicy). Spis miejsc wystawienniczych i pawilonów: 1. Bracia Seewald, Strzegom; 2. Pilzneńska Hala Piwna (Pentke), Świdnica; 3. C. Rüdiger, rzeźbiarz, Świdnica; 4. E. Schaaf, Dzierżoniów; 5. Lichey & Allgeier, wyroby cementowe, Świdnica; 6. K. Bittner, wozy, Mirosławice; 7. Kornmann, Leśnica; 8. Spółka akcyjna Sturm, Gozdnica; 9. Gotzner, gorzelnia, Świdnica; 10. S. Sturm, fabryka pokryć dachowych, Gozdnica; 11. D. Wolfsohn, konstrukcje betonowe, Wrocław;12. Friedrich & Co, likiery, Wałbrzych; 13. Oswald Richter, Strzegom; 14. Stumpfe & Wittig, pawilon z kiełbaskami, Świdnica; 15. Freytag, konfitury, Świdnica;16. P. Hatt, architekt ogrodów, Wrocław; 17. Spółka mleczarska, Świdnica; 18. Zakłady Cegielniane Texas, Świdnica; 19. Wzorcowa willa Agathe; 20. Linz, mistrz kowalski, Szczawno Zdrój; 21. Grüßner & Co., fabryka żaluzji, Nowa Ruda; 22. Otto Lisse, cygara, Świdnica; 23. Pannwitz, konfitury, Świdnica; 24. Następcy Gallewskiego, Świdnica; 25. Schilling, dzwony, Apolda; 26. Hawliczek & Stanke, Świdnica; 27. Flöter, fabryka maszyn, Wrocław; 28. Rönisch, rzeźbiarz, Opole; 29. H. Martin, cygara, Świdnica; 30. Anders & Co., Wrocław, Grabiszyn; 31. Pogalewskie Zakłady Pokryć Dachowych; 32. Welzel, fabryka maszyn, Dzierżoniów; 33. Täuber, konfitury, Głuszyca; 34. Cegielnia w Witoszowie Górnym; 35. Hampel, mistrz kowalski, Olbrachtowice; 36. Geittner, mistrz ludwisarski, Wrocław; 37. Kruse, Berlin-Friedenau; 38. Müssig, stocznia budowy łodzi, Wrocław; 39. Grundmann, mistrz ślusarski, Wrocław; 40. Hofemeister, Wiadrów koło Jawora; 41. Völkel, mistrz blacharski, Słupiec koło Nowej Rudy; 42. Kahlert, spedytor dworski, Wrocław, powozy; 43. Koło Czarownic; 44. Rüdiger, rzeźbiarz, Świdnica; 45. Kirsch, ogrodzenia z drutu, Dzierżoniów; 46. Leipe, mistrz dekarski, Bielawa.
Wracając na centralny plac, zwiedzający wystawę goście stawali przed Halą Główną wystawy, przez której środek prowadziło przejście na II część wystawy. Prawe skrzydło zajmowała imponująca wystawa Dolnośląskiego Syndykatu Węglowego oraz Dolnośląskiej Spółki Akcyjnej Elektrycznej i Kolei Wąskotorowej. Duże wrażenie budziła ogromna bryła węgla ukształtowana w regularny sześcian, a wydobyta w wałbrzyskiej kopalni Fuchs Grube. Na niej i wokół niej stały mniejsze sześciany wykonane z różnych materiałów, a symbolizujące wszystko to, co można było z tej 1 tony węgla otrzymać, a więc: 750 kg koksu, 239 kg gazu (symbolizowała go kostka ze szkła), 6,25 kg wody, 3,5 kg smoły, 1 kg benzolu i 0,25 kg amoniaku. Prezentację uzupełniały m.in. lampy kopalniane, wiertła, urządzenia górnicze i efektowna piramida z wypalonej glinki węglowej czy model sieci kolejowej. Swoje wyroby prezentowały tu również zakłady Silesia z Żarowa. W pozostałej części hali wystawiona została ogromna liczba różnorodnych produktów. Znajdowały się tu między innymi ekspozycje fabryki porcelany z Jaworzyny, wyroby hut szkła ze Szczytnej i Szklarskiej Poręby, majoliki ze świdnickiej wytwórni Richarda Krause, który wykonał przepiękną fontannę Majowy Czar. Znaleźć można było tu także świebodzickie zegary, organy słynnej świdnickiej firmy Schlag & Sohne, ceramikę z Bolesławca, wiele gatunków wódek i likierów z wrocławskich wytwórni, sprzęt gospodarstwa domowego, fortepiany i pianina, meble, artykuły i wyposażenie biur, maszyny do szycia, sprzęt sportowy, rowery, sanki, bobsleje, narty, wyposażenie sal teatralnych, meble i elementy wyposażenia mieszkań, książki, broszury i inne publikacje kilku wydawnictw, modele górskich domów, makietę mającej powstać zapory wodnej w Lubachowie i wiele, wiele innych. Bogato prezentowała się także ekspozycja towarzystw sowiogórskich, gdzie znajdował się między innymi wspaniały relief ukazujący budowę geologiczną Gór Sowich, modele wieży Bismarcka i schroniska, jakie znajdowało się na Wielkiej Sowie, ogromna kolekcja minerałów i pokaźny zbiór materiałów i wyrobów promujących turystykę górską. Wiele z prezentowanych wyrobów można było kupić na miejscu lub zamówić. U pań ogromną popularność zdobyło na przykład opatentowane przez Rudolfa Chmiela ze Świebodzic urządzenie do… sprawdzania jakości jajek, oparte na ich podświetlaniu żarówkami. Niby proste, ale wymyślić trzeba było.
Wychodząc z głównej hali wystawowej na drugi plac, do wyboru goście mieli dwa kierunki. Mogli iść w prawo i po przejściu przez mostek nad potokiem zasilającym Staw Gondolowy, mogli zwiedzić ludwisarnię Franza Schillingera z Apoldy, który prezentował m.in. dzwony i kompozycje dźwiękowe na nich wygrywane lub udać się do wioski z Somalii, z oryginalnymi domami i wyposażeniem. Cieszyła się ona ogromną popularnością i zainteresowaniem, ze względu na swoją egzotykę oraz tańce i rytuały, prezentowane przez rodowitych Somalijczyków.
Galeria 4
Skręcając w lewo można było natomiast zwiedzić Halę Maszyn. Można tu było obejrzeć między innymi kotły parowe i agregaty wytwarzające prąd – nota bene te ostatnie funkcjonowały i zasilały w energię cały obszar wystawy. Swoje wyroby prezentował tu między innymi znany producent maszyn, firma E. Wolff z Magdeburga, która pokazywała lokombil na parę o mocy 160 KM. Świdnicka firma Frambs & Freudenberg (powojenny ŚFUP) wystawiła motory na naftę i gaz, a firmy z Bawarii nowoczesne maszyny drukarskie i zecerskie, w które zresztą wyposażona była drukarnia Ludwiga Heege ze Świdnicy. Za Halą Maszyn znajdowały się składy węgla i benzyny, potrzebne do uruchamiania niektórych maszyn.
Jeżeli zwiedzający poczuliby ponownie głód lub pragnienie, to mijając Halę Maszyn mogli odpocząć i zjeść przy dobrej muzyce w jakby żywcem przeniesionej z Bawarii restauracji i piwiarni, gdzie obsługiwały dziewczęta w bawarskich strojach i grała bawarska orkiestra.
Długo trwałoby wymienianie wszystkich atrakcji, wystawców i ich produktów prezentowanych na świdnickiej wystawie. Dla amatorów sportu przygotowano model placu sportowego z urządzeniami do ćwiczeń sprawnościowych, wielbiciele szlachetnych trunków mieli możliwość ich skosztowania i kupienia w pawilonie słynnej wałbrzyskiej fabryki wódek i likierów Friedricha & Co., firma Kisslicha z Paczkowa prezentowała wyposażenie i sprzęt dla straży pożarnych. Zainteresowaniem cieszyła się także wystawa… nowoczesnych nagrobków oraz tzw. Hexenrad czyli Koło Czarownic. Ta ostatnia zabawa polegała na tym, że do drewnianego dyszla przymocowane było płaskie koło, na którym tyłem do środka stawali uczestnicy zabawy. Gdy koło wprawiane było w ruch, kręcąc się coraz szybciej generowało siłę odśrodkową, która wypychała na zewnątrz uczestników zabawy.
Jak widać, mimo iż impreza nazwana została Wystawą Rzemiosła i Przemysłu, różnorodność prezentowanych produktów i wyrobów sprawiała, że wykraczała ona swoją ofertą dużo dalej, niż można było się tego spodziewać.
Andrzej Dobkiewicz & Sobiesław Nowotny
8 LIKES
Skomentuj jako pierwszy!